Wejdź do świata który przetrwał apokalipse... Wejdź do świata w którym ludzkość została prawie zgładzona... Wejdź do świata w którym rządzą wampiry, wilkołaki i inne potwory... Wejdź do świata w którym liczy się tylko przetrwanie...
Gracz
Chód szybko przerodził się w bieg. A tak dokładniej szarżę. Wiedziałem, że w biegu raczej metamorficznej harpii nie ustrzelę, więc pistolet schowałem. Miecz, który miałem w lewej ręce, ciął trawę (bo ciągnąłem go po ziemi). Jeśli udało mi się dobiec do harpii, uniosłem miecz i korzystając z szybkości jaką rozwinąłem, wykonałem pchnięcie ostrzem wymierzone w jej brzuch.
Ostatnio edytowany przez Nero Sparda (2009-12-02 11:30:14)
Offline
Ives nie zdążył ukłuć jej w pierś gdyż odskoczyła, Amy uciekła z pola bitwy zaś Scott atakował jego atak nie odniósł takiego skutku jaki oczekiwał jednak rozorał harpii lekko brzuch. Lili wycofała się.
Offline
Gracz
Uśmiechnąłem się lekko, widząc zranioną przeze mnie harpię. Odskoczyłem do tyłu, aby nie dostać od metamorfki lub od Ivesa (bo wypadki się zdarzają). Miecz przełożyłem do lewej ręki, zaś prawą trzymałem przy kaburze z pistoletem.
Offline
Gracz
-Noż w ku*wę! I jak mam się uwolnić? - Pomyślałem na głos. Wyciągnąłem pistolet i zacząłem strzelać w bryłę lodu, która mnie przytwierdziła do ziemi, starając się nie samemu nie postrzelić w stopy.
Offline
-Znowu?! - maksymalnie zirytowany chwyciłem miecz za ostrze ( kciukiem i wskazującym) tak by nim rzucić. Bo chwili mierzenia cisnąłem z nim z całych sił w harpię celując w serce.
Offline
ark0n rzecze
Ives rzucił aczkolwiek nie tak celnie jak planował gdyż ból płynący od nóg zaburzył jego zdolności celnicze. Miecz trafił w rękę harpii. Zaś co do Scotta, no cóż mamusia chyba nigdy nie mówiła mu aby nie bawić się zapałkami na beczce z prochem. Oswobodził nogi z lodu lecz w prawą strzelił przez lód i rozorał sobie stopę oraz zniszczył but.
Offline
Gracz
Syknąłem z bólu, czując jak pocisk przechodzi przez moją stopę. Ale jedna rzecz była pewna - jestem uwolniony. Wyszedłem trochę przed Ivesa i znów rzuciłem mieczem, tym razem jak oszczepem, celując w głowę metamorfa.
- Masz! I udław się!
Offline
Paatrzyłem na Scotta, śmiejąc się cicho z jego rozsądku, i oglądałem zranioną nogę. Po chwili przypomniałem sobie jednak, że wciąż mam nogi w lodzie. Użyłem więc kuli ognia, by oswobodzić nogi, jednak delikatnie i precyzyjnie, by się nie poparzyć.
Offline
Gracz
Uśmiechnąłem się, widząc jak miecz wbija się w głowę "nibyharpii". Gdy ciało zniknęło, podszedłem (trochę kulejąc) do miecza i schowałem go do pochwy. Jako, że blisko była katana Francuza, podniosłem ją i podrzuciłem w stronę właściciela.
Offline
Złapałem katanę i rózwnież schowałem ją do pochwy. Podszedłem do rannej azjatki i obejrzałem jej rany, po czym skierowałem się w stronę Scott'a i zapytałem.
-Co z nią zrobimy? - i znów spojrzałem na dziewczynę.
Offline
Gracz
Spojrzałem na dziewczynę, potem na Ivesa.
- Zabierz do samochodu, musimy ją obejrzeć wstępnie. - Powiedziałem, po czym dodałem. - Nie zapomniałem o Twoim masochiźmie, muszę też obejrzeć twoją rękę po spotkaniu z rozżarzoną kataną.
Offline
Podszedłem do dziewczyny, przewiesiłem przez ramię, nie siląc się zbytnio na delikatność i ruszyłem w stronę samochodu, murcząc pod nosem.
-Jak gdyby sam nie mógl jej zanieść.
Offline