Wejdź do świata który przetrwał apokalipse... Wejdź do świata w którym ludzkość została prawie zgładzona... Wejdź do świata w którym rządzą wampiry, wilkołaki i inne potwory... Wejdź do świata w którym liczy się tylko przetrwanie...
Administrator
Podróż minęła bez zarzutów.
Dopiero na miejscu zostaliście zmuszeni do awaryjnego parkowania, bowiem stanęła przed wami grupa 10 harpi... (tak, jestem wredny)
Offline
Gracz
Smętna podróż odbyła się bez żadnych problemów. Zdenerwowany awaryjnym zatrzymaniem wysiadłem z auta mówiąc.
-Poczekajcie w środku zaraz to naprawie...- Gdy podniosłem klape auta z wnętrza wydobyło mnóstwo dymu.
-To chłodnica...- Rzekłem sam do siebie. Chwilę później usłyszałem jakieś skrzeczenie.
Gdy się obróciłem dostrzegłem dziesięć harpii. Bez zastanowienia ruszyłem na stwory. Nie interesowało mnie to czy przeżyję. Byłem zbyt zdenerwowany. Cały ten cyrk ze zwlekaniem na ansz wyjazd ina dodatek ta awaria doprowadziły mnie do szału. Natychmiast używając uwolnionej formy księcia użyłem jednej części broni aby pozamiatać harpie.
Drugą zaś częścią posłużyłem się żeby owinąć ją wokół dzrewa i w ostateczności jednym stanowczym ruchem poać to ścierwo do piachu....
Ostatnio edytowany przez headhunter (2009-10-15 21:47:28)
Offline
Obudziłam się będąc już we Francji. Gdy wysiadłam z wozu, nieco zakręciło mi się w głowie, ale szybko doszłam do siebie. Po chwili zobaczyłam grupę harpi. Nie zwlekając przykucnęłam i oparłam się o samochód. Wyciągnęłam "bliznę" po czym wycelowałam i puściłam krótkie serie w 3 z nich. następnie Wyciągnęłam katanę i uważając na pozostałe postarałam się je dobić, jeśli nie zabijam ich strzałami.
Ostatnio edytowany przez yunalaska (2009-10-15 22:10:28)
Offline
Podróż nie była zbyt emocjonująca. Już prawie ze drzemałam, gdy nagle zatrzymaliśmy się. Wysiadłam z auta by rozprostować kości, gdy do moich uszu dobiegł dziwny skrzek. Odwróciłam się, a moim oczom ukazało się 10 harpii. Szybko ruszyłam w ich kierunku wyciągając katany. Zaatakowałam jedną z nich celując w serce i brzuch potwora.
Offline
Ryan wyszedł naprawić samochód, Amy wyszła się przewietrzyć. Usłyszałem strzał, otworzyłem oczy zobaczyłem że towarzysze walczą. Otworzyłem drzwi od samochodu i wysiadłem. Kiedy dotknąłem ziemi wyjąłem szybko miecz wiedźmiński i ruszyłem pomóc Ryan'owi. Staram się wskoczyć pomiędzy harpie i wykonać obrót aby zabić ich jak największą ilość.
Offline
Administrator
Tylko Ryanowi udało się zabić trzy z dziesięciu potworów. Pozostała przy życiu siódemka spłoszyła się i zaczęła uciekać....
Offline
Gracz
Dzieku mojemu atakowi padly trzy harpie.. Gdy reszta niedobitków to spostrzegła zaczeła uciekać... Szybko przyciagnełem do siebie ostrza. Następnym moim ruchem jaki wykonałem było wprawienie w ruch księcia tak aby móc zwiekszyć zasięg broni.. Po chwili cisnełem ostrzami tak aby zamknąć stworom droge ucieczki i w ostateczności pozabijać monstra.
-Chodźcie tu skurwysyny! Jeszcze z wami nie skończyłem!.- Zawołałem rzucając w tym samym momencie księciem. Miałem nadzieję że atak zabije resztę...
Offline
Gdy Ryan zabił trzy potwory, reszta zaczęła się wycofywać.
-Gdzie się wybierasz, kolego?
Rzuciłam kataną w jednego stwora, po czym ruszyłam na niego trzymając drugą katanę ostrzem ku ziemi.
Offline
Podirytowana, postanowiłam odłożyć wszelką broń i wsiadłam z powrotem do wozu. Czekałam, aż reszta harpii sama się wykończy i spadnie na ziemię, gdyż nie widziałam sensu w jakimkolwiek wysiłku.
*Los jednak jest ŚLEPY!!* - przeklęłam pod nosem.
[FOCH!! >.<]
Ostatnio edytowany przez yunalaska (2009-10-17 16:08:52)
Offline
Byłem lekko zdenerwowany tym, że mój wysiłek okazał się daremny, po schowaniu miecza wróciłem do samochodu. Miarka się przebrała, miałem dość kompani hałasującej bez przerwy i pakującej się w tarapaty będą chcieli mnie dorwać łowcy a miałbym jeszcze innych niańczyć? No bez ku*wa przesady. Wróciłem do samochodu zebrałem swoje rzeczy. Wziąłem dwie beretty i karabinek, który należał do mnie. Zapiąłem oby dwa miecze na plecach. W samochodzie dostrzegłem moją pelerynę chwilę się zastanawiałem czy aby jej nie wziąć ze sobą jednak stwierdziłem, że ona nie należy do mnie a zapieczętowanej części. Postanowiłem oddać ją na przechowanie. Wampirzyca siedziała zdenerwowana w samochodzie, wprost na przeciw mnie. Wziąłem pelerynę i przykryłem ją, a następnie mocno i namiętnie pocałowałem. Kiedy skończyłem pocałunek rzekłem.- Mogłaś skosztować mojej krwi kiedy miałaś okazję. Teraz na to za późno, pozostawiam ci pamiątkę dbaj o nią.- Powiedziałem po czym wyszedłem z samochodu. Ruszyłem w stronę Lyonu ponieważ potrzebna była mi krew strzygi.
Witajcie łowieczki!
Mam przyjemność poinformować was iż od dziś czyli 20 Października Anno Diabolo 2009, z szatańskiej łaski bądź nie łaski pozostaję nowym mistrzem gry drużyny numer 1, nota bene od dziś zwącej się łowieczkami. I odrazu małe zadanie domowe.
1. Szanuj mg swego bo możesz trafić na skurwiela gorszego.
2. Gm ma zawsze racje !
3. Jeśli gm nie ma racji patrz pkt. 2
4. Słowo gm święte jest.
Wiedźmin odszedł, nie dał wam nawet słowa powiedzieć, ruszyliście dalej i nagle trafiliście na polanę co dziwnego zauważyliście na niej dwie osoby. Podjechaliście bliżej i zatrzymaliście się.
Co do harpii Lilli i Wampirzyca zabiły po dwie harpie.
(odpisują była drużyna numer 1 a potem tesla i nero)
Ostatnio edytowany przez ark0n (2009-10-20 15:48:27)
Offline
Po zabiciu harpii wróciłam do samochodu, chowając katany. Zauważyłam, że brakuje wiedźmina, co bardzo mnie zmartwiło. Mimo że nie znałam go zbyt dobrze, czułam, że jest bliską mi osobą. Z auta wyskoczył Leon. Podrapałam go za uszami.
-No, nasza drużyna jakby się zmniejszyła, nie sądzisz?
Mruknęłam do niego.
Offline
Nieco zaskoczona, nie kontaktowałam przez chwilę co się stało. Gdy wyszedł, opuszkami palców dotknęłam ust, po czym odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy.Nie powiedziałam nic, ale długo rozmyślałam na tym. Samochód ruszył. Przykryta peleryną rozejrzałam się za swoją bronią. Przeładowałam obie bronie. Scar'a położyłam obok siebie na długość ręki, pistolet przypięłam do paska a katanę trzymałam w ręku oparta o szybę. Po chwili zatrzymaliśmy się na jakiejś polanie. Rozpoznałam 2 człekokształtne istoty wyglądające na ludzi. Przyjrzałam im się bardziej, ale nie wysiadałam z samochodu nie mając pewności jak zareagują na wampira.
Offline
Gracz
Gdy kobiety zakończyły żywot czterech harpii wszyscy rozproszyli się an placu walki. Po chwili wszyscy znaleźliśmy się w aucie. Siedząc za kółkiem dostrzegłem jak wiedźmin opuszcza środek lokomocji.. *Co jest?* Pomyślałem. Prawdopodobnie młodzik opuścił naszą drużynę... Zdziwiony odpaliłem auto. Kierując autem zauważyłem na pobliskiej polanie dwie nieznajome postacie. *Co to za jedni?* znowu pomyślałem.. Gdy wyszedłem z auta zacząłem rozmyślać o tym co dalej będzie. Nagle naszła mnie chęć aby tak jak wiedźmin opuścić drużynę. Nie mogłem dłużej zwlekać z odnalezieniem Mikhaiła.
*Hmph... jeżeli nadal będę się z nimi trzymał to nigdy nie pomszczę mojej matki* Postanowiłem że opuszczę Lily i Amy aby szukać informacji na temat Petrovica.
-Wybaczcie ale nie mogę już dłużej zwlekać.- Skierowałem słowa w stronę dziewcząt.-M usze was opuścić.- Dokończyłem.. Zrobiło się trochę zimno więc zapiąłem kurtkę aż po samą szyję po czym trzymając księcia w dłoni ruszyłem w kierunku i Lyonu obok, którego walczyliśmy jakiś czas temu... Po jakimś czasie wędrówki zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia. *Ciekawe czy Amy i Lily sobie poradzą... Może już są martwe przez moją chęć zemsty?* Po chwili odpaliłem papierosa. Miałem nadzieję, że wkrótce osiągnę swój cel...
Offline
-Cholera jasna! - Krzyknąłem. -Nienawidze tego. Scott obudziłbyś się.
Powiedziałem po czym lekko kopnąłem go w plecy.
Wyciągnołem miecz prezentując gotowość do walki ze zwierzętami.
Offline
Gracz
Lekko otworzyłem oczy. Na początku nie kontaktowałem aktualnej sytuacji. Oczy otworzyłem szerzej. Światło raziło strasznie. Wstałem sprowokowany kopem Ivesa.
-Czego kuźwa...?-Otrzepałem się.-Co jest?-Wyciągnąłem pistolet.
Offline
Kiedy Ryan oddalał się na przeciw niego pojawiła się postać. Ubrana była w czarną szatę i okulary przeciw słoneczne. Stanęła przed Ryanem i zapytała się.- Ostatnie życzenie?
- Daj mi zapalić.- Ryan wiedział, kim jest ten jegomość i dobrze wiedział jaki silny jest. Wyjął spokojnie papierosa i odpalił go. W tej chwili całe życie przeleciało mu przed oczyma. Jednego żałował, że Petrovicz nie zginie z jego ręki. Kiedy upuścił peta na ziemię wampir przebił jego klatkę i wyciągnął serce. Potem ruszył w stronę drużyny. Szedł powoli i przyglądał się wszystkim uważnie. Podszedł do was i rzucił na ziemię serce Ryana.- A więc to są ci, których szukał Raider przynajmniej zabójczyni. O widzę i sławny pomiot ludzkiej rasy Pureblood. Wszyscy w jednym miejscu. Wszystkich mógłbym zabić ale co nie wolno mi. Eh ten parszywy los. Gówniarzu Purebloodów mała rada zdobądź silnych przyjaciół i uważaj kogo atakujesz.- Kiedy skończył mówić swoim pompatycznym tonem odszedł. A chwilę później stał się mgłą.
Offline
*Wampir? Raider go nasłał...* O dziwo, nie przejęłam się specjalnie tym, co wampir zrobił. Najwyraźniej przyzwyczaiłam się to tego...albo też to przez moją przemianę. Wyszłam i przyjrzałam się dwóm oszołomom na polance. Pochyliłam się nieco i dokładnie obejrzałam obydwu.
-Coście za jedni i co tu robicie? - Szybko odwróciłam wzrok, by nie mogli rozpoznać we mnie wampira. Skąd miałam wiedzieć czy nie są łowcami [xD] wampirów, bądź nie mają innych złowrogich zamiarów. Ostrożności nigdy za wiele...
Offline
Gracz
Spojrzałem na odchodzącego wampira...
-Sukinsyn... Mój ród zabił ich więcej niż on sam ludzi...-Zacisnąłem pięść tak mocno, że aż knykcie strzeliły. Schowałem broń do kabury i odwróciłem się.
-Jestem Scott... Me nazwisko poznasz dopiero wtedy, gdy będziesz na to gotowa.-Odpowiedziałem.
Offline
-Wycieczke krajoznawczą! - warknąłem zdenerwowany.
-Nieważne kim jesteśmy i co robimy, ważne, że zaraz nas tu nie będzie.
Po tych słowach obróciłem się i zacząłem powoli odchodzić.
Ostatnio edytowany przez Tesla (2009-10-23 17:51:59)
Offline
-Nie dasz rady w pojedynkę. Dopadną cię harpie, czy inne stwory i leżysz.
Stanęłam obok Amy przyglądając się nieznajomym z lekkim uśmiechem. Wiadomość o śmierci Ryana niezbyt mnie obeszła, co, prawdę mówiąc, było po mnie widać.
Offline