Wejdź do świata który przetrwał apokalipse... Wejdź do świata w którym ludzkość została prawie zgładzona... Wejdź do świata w którym rządzą wampiry, wilkołaki i inne potwory... Wejdź do świata w którym liczy się tylko przetrwanie...
Lilli po mimo bólu zabiła jedną, Amy zanurzyła swoje ostrze w ciele harpi. Ives dostał poparzenia ręki od uderzania w spalone jeszcze gorejące zwłoki. Zaś co do Scott'a widać nie przykładał się na zajęciach z baseballu bo jego miecz poleciał ale trochę w złym kierunku i wylądował na północny wschód od właściciela.
Ostatnio edytowany przez ark0n (2009-10-25 22:18:20)
Offline
Wykonałam stanowcze szarpniecie mające na celu dobicie harpii. Wyciągnąwszy ostrze, skierowałam je ku następnej, by spróbować wbić jej klingę w krtań.
Ostatnio edytowany przez yunalaska (2009-10-25 23:18:44)
Offline
Gracz
-Znowu!-Wrzasnąłem wkurzony. Harpie mnie zauważyły, a ja jedyne co mam to spluwę i własne pięści. Niewiele myśląc wyciągnąłem Glocka i zrobiłem gwiazdę w stronę swego miecza. Pistolet był w pogotowiu, gdyby przypadkiem jakaś harpia odważyła się mnie zaatakować.
Offline
-Cholera
Zaklęłam pod nosem. Ręka bolała jak diabli, ale udało mi się pokonać te poczwary. Zdrową ręką Oderwałam pas od kimona i zrobiłam sobie prowizoryczny opatrunek, po czym chwyciłam katanę i zaatakowałam kolejną harpię, wykonując cięcie od dołu od prawego biodra do lewego ramienia poczwary.
Offline
Splunąłem na bestie po czym powiedziałem.
-Jesteśmy kwita. - podniosłem się z niej po czym ruszyłem w stronę miecza.
Ostatnio edytowany przez Tesla (2009-10-26 14:50:59)
Offline
-Co jest, do cholery?
Obserwowałam Harpie trzymając katanę gotową do ataku jak i do obrony. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej harpii więc nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Offline
*Dziwne, one są jakieś inne...Najprawdopodobniej będzie z nimi trudniej.* Poczekałam na ruch harpii, uważnie obserwując je, przygotowana do obrony.
Offline
-Nie rozpraszajcie się, nie zginęły wszystkie tamte!- Krzyknąłem do wszystkich.
Ostatnio edytowany przez Tesla (2009-10-26 17:54:36)
Offline
Gracz
Wreszcie dotarłem do miecza. Szybkim ruchem chwyciłem rękojeść i wylądowałem na nogach. Pistolet schowałem. Korzystając z nieuwagi harpii podkradłem się pod moje niedoszłe cele i zamachnąłem się klingą na wysokości ich szyi.
Offline
Harpie przyglądały się wam unosząc się w miejscu. Nie wyglądały jakby zamierzały wkraczać przynajmniej dopóki reszta nie zginie. Co do Scotta wylądowałeś w kałuży z dość grząskim gruntem, przewróciłeś się i cały jesteś w błocku.( Kara za godmoding, piszemy w przypuszczeniach a nie wylądowałem i podkradłem się i skąd wiesz czy te harpie zwróciły uwagę na pojawienie się reszty powiedziałem coś takiego?)
Offline
Ręka boli mnie niemiłosiernie, lecz całą siłą woli staram się wytrzymać. Nie chcę zostawiać towarzyszy w takiej chwili, szczególnie, gdy nie wiadomo, co te stwory planują. Gdzieś niedaleko jeden z nowych wpadł w błoto. Zabawne, gdyby ta ręka tak nie bolała.... Harpie patrzą się na nas, my patrzymy się na harpie. Ciekawe, co taki stworek sobie myśli?
Offline
Gracz
"...Znowu..."-Pomyślałem.-"Cholera, ja zawsze mam największego pecha..."-Starałem się wolno wychodzić z bagna, aby nie było "kroku w przód i dwóch kroków w tył".
Offline
Miałam wątpliwości czy powinnam kontynuować atak, jednak wiedziałam, że nie mogę czekać na cud. Rozejrzałam się za ostatnimi harpiami "zwykłymi", atakuję, jeżeli któraś jest w pobliżu mnie. Staram się nie tracić całkowicie uwagi z tych odmiennych. Jeśli udaje mi się zabić harpię, czekam na reakcję, pozostałych. Jeśli nie, cofam się na kilka kroków do tyłu.
Offline
Wyprostowałem rękę z mieczem w stronę "srebrzystych" harpii i zawołałem.
-Siedzieć tam!
Po czym ruszyłem na najbliższą mi zwykłą harpię próbując wykonać atak "kłuty".
Ostatnio edytowany przez Tesla (2009-10-27 18:40:52)
Offline
Ręka Lili zaczyna boleć coraz bardziej teraz strasznie piecze, Amy zabiła jedną harpię blisko siebie. Scott cały brudny i nieszczęśliwy wydostał się z błota. Ives krzyknął co było najgłupszą rzeczą. Harpie zaczęły się komunikować między sobą i jedna z nich uniosła skrzydła i zaczęła coś piszczeć jakby inkantować. W stronę Ives'a leci ognista kula.
Offline
Starałam się ze wszystkich sił wytrzymać, lecz ból w końcu stał się zbyt silny. Wypuściłam katanę z ręki i upadłam na kolana zwijając się z bólu. Modliłam się w duchu, żeby ból zelżał, żebym jeszcze przez chwilę była zdolna do walki. Nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości. Przełamałam ból, chwyciłam katanę i wstałam, opierając się o nią. Jednocześnie rozległ się przenikliwy pisk jednej z harpii. Postanowiłam przerwać to wycie i ruszyłam na potwora trzymając ostrze katany skierowane do ziemi.
Offline
Powstrzymałam się na chwilę od ataku, by dać chwilę wytchnienia zmęczonym mięśniom. Uważnie obserwuję sytuację, nie podejmując jednak żadnych kroków.
Offline
Postarałem się doskoczyć w lewo krzycząc w między czasie "Kiro Pyreo" chcąc wypuścić kulę ognia, która miała zniwelować tamtą gdyby odskok nie wystarczył.
Offline
Gracz
-Uff... Udało się...-Wyszedłem wreszcie z bagna. Wyciągnąłem pistolet i chciałem oddać kilka strzałów, lecz zmęczona i drżąca ręka utrudniała celowanie. Nie wiedziałem też, czy kabura uchroniła Glocka przed zamoczeniem, więc modląc się do Boga nacisnąłem kilka razy spust, mierząc w stronę zwykłych harpii.
Offline