Wejdź do świata który przetrwał apokalipse... Wejdź do świata w którym ludzkość została prawie zgładzona... Wejdź do świata w którym rządzą wampiry, wilkołaki i inne potwory... Wejdź do świata w którym liczy się tylko przetrwanie...
Obudziliście się na czymś miękkim. W okół was była soczysta trawa a zapach kwitnących kwiatów wypełniał całe pomieszczenie. Byliście w komnacie, wykonana była cała oprócz podłogi z drewna. Wyglądała tak jakby to było drzewo. Po pewnej chwili drzwi do pokoju otworzyły się a w nich pojawiła się driada, tak samo piękna lecz tym razem ubrana. Jej ciało zakrywała zielona suknia z liści.- Witajcie jestem Anaiele królowa lasu. Pragnę powitać was w mych skromnych progach.
Offline
Gracz
- Ouch... Czuję się tak, jak wtedy z Andreasem wyjaralim pół kilo marihuany... Test wytrzymałościowy... - Powiedziałem sam do siebie, po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- "Jesteśmy w siedzibie głównej Greenpeace'u, czy jak...?" - Pomyślałem. Gdy zauważyłem driadę, skinąłem głową i spytałem:
- Co my tutaj robimy?
Offline
Po przebudzeniu leżałam bez ruchu wdychając woń świeżej trawy i kwiatów. Na głos driady wstałam.
-Cholera, po co nas tu ściągnełaś, bezdomni na pewno bardziej by się ucieszyli?-Bezceremonialnie rzucił Ives. Szturchnęłam go łokciem.
-Witaj, Anaiele. Jestem Lili Zhou, bardzo dziękujemy za gościnę.-ukłoniłam się królowej lasu.
Offline
Nie ja was tu sprowadziłam o moi słudzy. Raz na pewien okres czasu me ciało udaję się do drzewa reinkarnacji wyrosło ono przed wami najwyraźniej. Jeśli nie zabraliby was z tamtego miejsca zginelibyście wszyscy. Co do jednego wymordowani przez entów. Mityczni strażnicy lasu, moja najwierniejsza gwardia wygląda jednak na to, że coś ich zmieniło.- Kiedy wypowiadała te słowa widać było że jest smutna.
Offline
Gracz
Poczułem się co najmniej dziwnie.
- A ja myślałem, że elfy i tym podobne to tylko bujdy na resorach... - Powiedziałem sam do siebie.
- Niezły dreamteam: Zakonnik Cienia, Łowca Krwi i Asasynka... I jak sądzę, mamy się uporać z problemem entów, tak? - Spytałem tak trochę z wyrzutem, bo zamiast chronić karawan, mamy iście baśniowy kłopot.
- "Ehh... A mogłem zostać w domu..." - Pomyślałem.
Offline
Zaiste ciekawe, naprawdę tylko czy w ogóle wiesz gdzie jesteś? Albo jak się z tego wydostać? Jedyne wyjście z tej doliny wiedzie przez "Wrota Natury" a tam właśnie stacjonują enty i ich przywódca. W sumie wszystko zaczęło się od niego. Przyszedł wyglądał jak człowiek a po chwili niczym chodzący trup.- Zamyśliła się, spojrzała na was.- W sumie wyglądał podobnie i miał dziwną broń.
Offline
-Tak, tak. Ale co mnie to obchodzi. Już wtedy powiedział, że chce ciebie. Więc na pewno mnie przepuści. A jeśli nie to się do niego może na jakiś czas przyłącze. Zapewne was będzie łatwiej pokonać niż ich.
Offline
Gracz
- Uspokój się, Ives... Jest kilka opcji wydostania się stąd. Pierwsza to rozpierdu wszystkiego i wszystkich, druga to przeczekanie całej akcji, trzecia to rozwiązanie problemu z tą stertą próchniejącego drewna, czwarta to dębowy, ewentualnie jesionowy garnitur, po zrobieniu seppuku. Ja na wszystko mogę się zgodzić, pytanie tylko, co o tym sądzą te dwa narwańce... - Powiedziałem, po czym wstałem i oparłem się o najbliższą scianę. - Hmm... Wspomniałaś o tym, że wyglądał potem jak trup... Śmierdzi mi tu nekromancją...
Offline
Rozumiem że was to nie obchodzi, jednak aby wyjść z tego lasu trzeba przejść przez te wrota. Ach zobaczcie wasza towarzyszka jest słaba.- Spojrzała na Azjatkę, która właśnie zasłabła.
(z powodu nie obecność kadiri jej postać zostaje przeniesiona w stan uśpienia.) Kontynuujcie sesję.
Offline
Obróciłem się i spojrzałem na azjatkę.
-Cholera. -szepnąłem. Po czym doszedłem do wniosku, że nie warto się nią przejmować. Powiedziałem więc.
-Ją tu zostawiamy, albo on się nią zajmie. - wskazałem na Scott'a.
-Powiedz mi tylko jak dojść do tych wrót, a jeśli tamci będą mi uprzykrzali życie, to paru się pozbędę. Chyba że masz lepszy plan.
Offline
Gracz
- Zostawiamy ją tutaj. Nic się jej nie stanie. Tak poza tym, to przydałaby się dodatkowa siłą ognia, albo coś... We dwójkę to możemy tą chodzącą korę połaskotać, co dopiero ty w pojedynkę, Ives. - Powiedziałem, patrząc spode łba na Francuza., po czym spojrzałem na driadę. - Sądzę, że nie ma tu GPS-ów... Jakaś mapka, albo wskazówka, jak dojść do tego przejścia by się przydała... - Powtórzyłem po Zakonniku, tak na wszelki wypadek, gdyby driada nie dosłyszała jego prośby.
Offline
Driada podeszła lekkim krokiem do Ivesa. Stanęła przed nim i pojrzała mu prosto w oczy. Jej wzrok wyrażał pogardę.- Jesteś za słaby i za młody by mówić, że poradzisz sobie z wszystkim.- Zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła francuza. Siła uderzenia sprawiła, że zabojad miał bliskie spotkanie z ścianą. Po odbiciu się od ściany upadł na trawę.- Co do waszego pytania. Mam mapę dzięki, której dojdziecie do wrót.- Powiedziała i uśmiechnęła się.- Lubię pomagać głupcom pędzący na spotkanie z śmiercią.
Offline
Gracz
- Gdybyś znał połowę zaklęć z Księgi, być może udałoby ci się w pojedynkę rozwalić tych kilka drzewców. - Powiedziałem, nie ruszając się z miejsca.
- Taki ciekawy przypadek metamorficznych harpii ostatnio widzieliśmy... Plus jeszcze dziewięć normalnych i pięć srebrnych, w sumie piętnaście sztuk większych problemów. To może się równać z tymi entami? - Swe słowa skierowałem do driady.
Offline
Gracz
- A mnie niewiele obchodzi język drzewców, tym bardziej ludzka nazwa tego kolesia. Obchodzi mnie odpowiedź na pewne pytanie - czy runiczna broń i srebrne kule działają na tego sukinkota? Bo jeśli nie, to może być kłopot... - Powiedziałem, po czym wyciągnąłem magazynek srebrnych kul i zacząłem go oglądać.
Offline