Devil Hunters PBF

Wejdź do świata który przetrwał apokalipse... Wejdź do świata w którym ludzkość została prawie zgładzona... Wejdź do świata w którym rządzą wampiry, wilkołaki i inne potwory... Wejdź do świata w którym liczy się tylko przetrwanie...


#1 2009-07-03 23:04:22

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Wątek do akceptacji

Wątek ten powstał na celu umieszczania przez nowych graczy swoich KP. Po dodaniu jej należy poczekać aż osoba upoważniona potwierdzi bądź poprawi błędy. Gdy wszystko będzie dobrze, gracz powinien dodać swoją kartę do tego działu jako osobny temat (tytułem tematu powinno być imię i nazwisko postaci).


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#2 2009-07-09 22:51:00

yunalaska

Administrator

13684266
Zarejestrowany: 2009-07-03
Posty: 324
Punktów :   
Lvl: : 2
Exp: : 100

Re: Wątek do akceptacji

Imię Amelia
Nazwisko Nieznane
Wiek  20
Płeć Kobieta
Pieniądze  1000$
Poziom Magi  eeee...? 2?
Rasa  człowiek
Grupa Krwi  A+
Pochodzenie  USA
Organizacja  Assasyni
Wiara  ateizm
Ekwipunek lepsza katana stalowa
Historia 
Amelia jest córką naukowca (ojciec) i lekarza(matka). Jej ojciec zajmował się badaniem zjawisk nadprzyrodzonych. Przeprowadzał liczne badania nad demonami i innymi tego typu zjawiskami. Gdy Amelia miała 12 lat, była świadkiem jak grupa wampirów mszcząc się bestialsko zamordowały jej rodziców. Dziewczynka widziała, jak klan wampirów maltretował ofiary, zanim pozbawił je życia. Dantejskie sceny odcisnęły trwałe piętno na psychice Amelii. O incydencie przypominała jej blizna na plecach – ślad po mieczu wampira – Victora Adamusa. Wampiry zostawiły zakrwawioną, półprzytomną dziewczynkę w domu, gdzie odnaleźli ją przyjaciele rodziców. Amelia trafiła do domu dziecka, skąd jednak szybko uciekła. Jako naznaczoną piętnem gniewu wampirów, inne dzieciaki bały się jej. W wieku 14 lat dziewczyna chwytała się każdego zawodu. Gdy miała 16 lat, pracowała w nocnym klubie jako striptizerka, jednak szybko zrezygnowała, ponieważ wielu gości klubu myliło ją z prostytutką – zawodu, którego nie odważyła się uprawiać. Osłabioną, wyziębioną i głodną Amelię odnalazł pewien młody arystokrata – 22 letni Allan Edge. Widząc zaniedbaną dziewczynę, przygarnął ją i zatrudnił jako pokojówkę. Był doskonałym szermierzem, więc w wolnych chwilach dawał lekcje dziewczynie. Szybko się z nim zaprzyjaźniła. Jednak, po 2 latach służby, wydarzył się wypadek. Demony zaatakowały rezydencję śmiertelnie raniąc Allana, który zginął w jej ramionach. Zalana łzami dziewczyna poprzysięgła zemstę. Pragnie zabić wszystkie demony, za to, że odebrały jej najbliższych.
Wygląd Włosy: długie, czerwone ; Oczy: zielone ; Cera: jasna ; wzrost: 170 cm waga 52 kg, ubiór: długie buty na płaskiej podeszwie, szorty, biały żakiet, długi czarny płaszcz, okulary na nosie
Cechy szczególne  Duża pionowa blizna na plecach – ślad po głębokim cięciu ostrzem
Statystyki 
Siła - 9
Zwinność - 20
Odporność - 5
Spostrzegawczość - 1
Siła Woli - 5
Inteligencja - 2
Wiedza - 10
Zmysły
Wzrok- 10
Słuch - 10
Dotyk -1
Smak - 7
Węch - 2
Umiejętności  szermierka -9
Perswazja - 7
Techniki ogólne 
Ittouryu - 7

Techniki własne 
-

Ostatnio edytowany przez yunalaska (2009-07-09 23:12:50)

Offline

 

#3 2009-07-09 23:23:43

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

Może być ^^
możesz dodać, ale jak coś to dodaj obrazek


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#4 2009-07-10 17:57:20

 Laexim

Gamer no keiyakusha

tylko dla fanów EL!
Skąd: I tak mnie nie znajdziesz!
Zarejestrowany: 2009-07-04
Posty: 262
Punktów :   
Lvl: : 2
Exp: : 100

Re: Wątek do akceptacji

imię: Dante Michael Darkwing
Wiek: 17lat?
Płeć:mężczyzna
Pieniądze:4000$
Poziom Magii: na razie brak
Udźwig:11
Rasa:człowiek
Grupa Krwi:A+
Pochodzenie: ?
Organizacja:łowcy krwi
Wiara:Ateizm
Ekwipunek:Lepsza srebrna katana , Rewolwer typu magnum
Historia: Nie pamiętam rodziców, nie pamiętam domu, nie jestem nawet pewien czy jestem z kraju w którym się znajduję. Nie pamiętam ze swojej przeszłości nic poza swoim imieniem. Świat w którym się znajdywałem był raczej przedsionkiem piekła niż miejscem gdzie żyli ludzie wszędzie były walki ,a bestie z piekła rodem toczyły batalie , a ja próbowałem żyć podróżowałem po Polsce próbójąc  znaleźć miejsce do życia. Na początku nie mogłem w ogóle się porozumieć z ludźmi których jednak żadko spotykałem. Gdy zaszedłem do pewnego miasta znalazłem  książke do nauki Angielskiego z której częściowo się nauczyłem języka Polskiego . Wiele razy musiałem uciekać przed zombie i stworami które żyły na terenie Polski. Widząc że nie przeżyję bez bronii postanowiłem znaleźć coś do obrony ale nie musiałem szukać broń sama się znalazła. Pewnego dnia napotkałem grupę ludzi która walczyła z Gryfem  jeden z ludzi miał potężny pistolet jednak nie umiał za bardzo z niego korzystać po on jak i jego kompani szybko stracili życie z ręki bestii. Ja szybko podbiegłem  do zwłok strzelca i  chwyciłem za pistolet , a Gryf od razu się na mnie rzucił ja szybko zacząłem uciekać gdy uciekałem sprawdziłem pistolet były w nim jeszcze 3 kule postanowiłem z nich skorzystać odwróciłem się i wystrzeliłem w głowę Gryfa . Potwór był już wymęczony przez tamtych ludzi więc mój strzał powalił bestię. Stałem tak z potężnym rewolwerem w dłoni w którym były już tylko dwie kule , a na rączce był napis ,,Lone Wolf’’ *Najwyraźniej nazwa tej broni*pomyślałem i udałem się drogą dalej przed siebie. Dwa tygodnie później kupiłem sobie za pieniądze które albo znalazłem albo ukradłem martwym ludziom katanę ze srebra wtedy posiadając broń nie uciekałem przed przeciwnikami tylko z nimi walczyłem i o dziwo dobrze sobie radziłem. Gdy szedłem drogą przed siebie drogą podjąłem decyzję*Mam zamiar być łowcą będę walczyć z pomiotem z piekła oraz mam zamiar się dowiedzieć kim ja dokładnie jestem *myślałem gdy podążałem ścieżką przed sobą.
Wygląd:http://i299.photobucket.com/albums/mm320/silvertongueyaygrr/L_color_by_sipries.jpgczarne włosy,niebieskie oczy, wzrost    
ubiór :Ciemno brązowa skórzana kurtka , czarna koszula, dżinsowe spodnie , buty,
cechy szczególne: tatuaż na plecach w kształcie sześcioramiennego krzyża . http://th06.deviantart.net/fs20/300W/f/2007/302/9/0/9003c3253ef1950c.jpg
Statystyki:
Siła-11
Zwinność-20
Odporność - 5
Spostrzegawczość - 3
Siła Woli - 5
Inteligencja - 9
Wiedza – 1
Zmysły:
Wzrok-10
Słuch-5
Dotyk-5
Smak-6
Węch-4
Umiejętności:
Medycyna-2
Elektryka-
Szermierka-10
Strzelectwo-3
Kucharstwo-
Ittouryu-7
Nittouryu-2
Techniki ogólne-
Tachniki własne-


http://www.fightersgeneration.com/nx/chars/tsubaki-turned.gif

Offline

 

#5 2009-07-10 18:49:32

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

Dobre.
Możesz dodać, ale nie pisałem tego kodu (w temacie z zapisem KP) na daremno...


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#6 2009-07-23 19:34:50

 ark0n

Sadysta

Zarejestrowany: 2009-07-05
Posty: 479
Punktów :   
Lvl: : 2
Exp: : 180

Re: Wątek do akceptacji

Imię : Arkon
Nazwisko : Zostając wiedźminem odrzuciłem to co zbędne.
Wiek : 18 lat
Płeć : Chłopak
Pieniądze :
Poziom Magii : 2
Rasa : Człowiek
Udźwig : 12kg
Grupa Krwi : A
Pochodzenie : Stany Zjednoczone (+1 do zwinki)
Ugrupowania : Wiedźmin
Wiara : Ateista  (+1 do siły)
Ekwipunek : Srebrny Claymore(2,4kg)
Spłukany  kto pożyczy na piwko?
Historia : W niedaleko pewnej wioski w Ameryce Północnej, umiejscowiona była akademia szkoląca wiedźminów. Do niej uczęszczał 17 letni Arkon. Był to chłopak o błękitnych oczach i kasztanowych włosach.  Był dość wysoki miał około 1,86m. Teraz przechodził bardzo ciężki okres, cierpiał z powodu śmierci  Mistrza Akademii Elric’a Youth’a, którego był wychowankiem. Chłopak został przygarnięty przez owego człowieka po masakrze jaka odbyła się w jego rodzinnym miasteczku. Poddany ciężkim treningom, które trwały przez okres 12 lat. Stał się idealny wojownikiem jego słuch, węch, wzrok zostały wyostrzone. Wybór następcy dla byłem mistrza był ciężkim orzechem do zgryzienia w końcu rada zdecydowała, iż nowy mistrz przybędzie z innego oddziału. Koniec końców wybrany został Dars Vandervine. Arkonowi od samego początku nie podobało się coś w tym typku, nie potrafił stwierdzić co to było. Jednak nadal posłusznie wypełniał rozkazy swojego przełożonego. Był najstarszym z kadetów i mógł pomagać straży jak i nauczycielom. Przeważnie posługiwał się stylem jednego miecza typowego dla każdego kadeta. Był honorowy i uczciwy, właśnie przez te dwie cechy wszystko się zaczęło.
Do bram przybiegł człowiek cały we krwi, był przestraszony, miał podniesione tętno. Nagle przemówił drżącym głosem.- Panie czemu nie pomogliście. Czy wy wiedźmini nie jesteście od zwalczania tych bestii?- Jedyną osobą która go usłyszała był Arkon, który zabrał go do izby przyjęć, ta noc była dla niego jedną z najgorszych. Nie zmrużył przez nią oka. Pod koniec kiedy zbliżał się ranek mężczyzna znów przemówił tym razem w jego głosie wyczuwalne były takie emocje jak smutek, cierpienie i wina. Tak dokładnie wina obwiniał wiedźminów o to co się stało. Przed swoją śmiercią opowiedział historię jedynej osobie jaka przy nim była. Chłopak był zszokowany tym co słyszał, dowiedział się że tydzień temu z niedalekiego miasteczka przysłano prośbę o pomoc. Miasteczko było nawet majętne ponieważ handel szedł dobrze. Ranny mężczyzna nawet odważył się przypuszczać że wiedźmini są przekupni i rywal handlowy tego miasta zapłacił im aby nie udzielali pomocy. Było to coś co chłopaka rozłościło. Sprawiło to iż stał się wściekły. Po wypowiedzeniu ostatniej obrazy przeciw wiedźminom umarł. Chłopak nie wiedział co począć, był zdezorientowany. To było tak jakby wszystkie ideały w które wierzył zniknęły. Postanowił pójść odwiedzić nowego mistrza, ale przed tym pragnął wybrać się na nocny spacer tak aby przemyśleć sobie parę spraw. Zakon nocą był zawsze według niego najcichszym miejscem na świecie. – Jak cicho i spokojnie, ale jutro będę musiał zakłócić ten spokój. Ciekawe jak to się potocz…- Przerwał gdyż do jego uszu doszedł dźwięk, otwierania walizki. Skradając się najlepiej jak umiał. Kiedy dotarł do miejsca z którego pochodził dźwięk zobaczył obecnego mistrza przeliczającego pieniądze a po chwili ktoś przerwał ciszę.
- To jest za tamtą wioskę niedługo napuszczę na inna potwory więc upewnij się aby żaden twój człowiek tam nie zawędrował. Tym razem to będzie Darrowshire znajduje się ona jakieś pięć kilometrów z tąd.
- Ależ oczywiście dopilnuję aby nikt nie przeszkodził panu, rozumiem że to będzie początek owocnej współpracy?- Zapytał się Vandervine.
Tyle wystarczyło chłopakowi powoli się wycofał po czym skierował w kierunku zbrojowni. Idąc tak rozmyślał o tym co się z nim stanie i jaka czeka go przyszłość.* Czy ja mam w ogóle z nim szansę?* Takie pytanie pałętało się po głowie młodego wiedźmina. Szedł korytarzem w stronę zbrojowni i spoglądał na portrety wszystkich dyrektorów tej akademii. Na samym końcu był portret jego mistrza.- Mistrzu czy to aby na pewno dobre rozwiązanie? Chce zrobić to co nakazuje mi dusza ale też nie chce łamać zasad, w których mnie wychowałeś. Co powinienem zrobić? I tak znam twoją odpowiedź: „ Zrób to co uważasz za słuszne” prawda?
Kiedy dotarł przed drzwi zbrojowni zobaczył światło wydobywające się z pod drzwi. Lekko zapukał w drzwi po czym wszedł.- Przepraszam za najście. Aldo mam prośbę.
- Co jest młody, że wpadasz do mnie o tak późnej porze?- Powiedział mężczyzna ubrany w fartuch, miał krótko ścięte włosy i bystre zielone oczy.
- Miecz mi potrzebny, zwykły stalowy bez dodatku srebra. Najlepiej zaraz.
- A na co ci potrzebny miecz „na ludzi”?
- Dostałem zlecenie by rozprawić się z gangiem porywaczy dzieci. Do tego nie potrzebuje miecza „na potwory” no więc jak?
-  Hm bo ja wiem, no dobra ale jaki chcesz? Coś z wysokiej pułki czy może raczej standardowe coś?
-  No tak wiesz wolałbym aby nie złamał się przy pierwszym uderzeniu. 
- To dam ci Belzebuba. Tak powinien być dobry.
- Belzebub przecież mistrz mówił, że to bardzo dobry miecz. Godny noszenia  tylko przez najlepszych, nie jest czasem za dobry jak dla mnie?
- No może i na to nie zasługujesz ale Belzebub wygląda jak miecz wiedźmiński dla tego nie wzbudzi niczyich podejrzeń. – Po czym odwrócił się podszedł do drzwi wzmacnianych żelazem. Na chwilę znikł w tamtym pomieszczeniu, a kiedy wrócił na jego rękach spoczywała klinga owinięta w materiał. Była idealna dla mnie długa dwuręczna z ostrzem zwężającym się ku czubkowi. Ostrze przypominało prostokąt do którego przytwierdzony był trójkąt.- Dbaj o niego i postaraj się nie zabić niewinnych osób.
- Będę dbał o niego, co do tych osób zginą ci którzy zasługują na śmierć.
- Eh młody z tobą zawsze były problemy. Idź już.
Kiedy chłopak zamknął drzwi twarz Alda zmieniła się była zaniepokojona. Odwrócił się i wszedł do tamtego pokoju. Kiedy już się w nim znalazł ujrzałem oręż służący wiedźminom od pokoleń. Na samym końcu owego pokoju znajdował się stół a na nim telefon. Aldo podszedł do telefonu i wykręcił jedyny numer z jakim można było się połączyć. Po chwili usłyszał mocny głos w słuchawce.
- Co cię tak zmartwiło że do mnie dzwonisz?- Powiedziała osoba po drugiej stronie.
-Fuukeshi, to nie jest zabawne, ten chłopak właśnie przyszedł po miecz „na ludzi” a ja doskonale wiem w jakim celu. Pozwól mi go powstrzymać zanim zabije pierwszą osobę, a także przygotuj się zabieram tego chłopaka i wyruszam do ciebie do Anglii przygotuj nam transport.- Powiedział Aldo do mistrza rady wiedźminów.
- Ten chłopak masz namyśli ostatniego studenta Elrica? To będzie ciekawe.
- Wcale nie będzie, w najgorszym wypadku zginie w najlepszym zostanie pokonany on rzucił się na obecnego dyrektora wiesz jaka to jest różnica siły?
- Masz pozwolenie. Aldo Santerr Kapitanie Pierwszego Oddziału Egzekucyjnego, zezwalam na użycie wszelkich metod aby ten chłopak przeżył.
Jednak podczas trwania tej rozmowy chłopak dotarł już do gabinetu Vandervine’a.
- Dyrektorze mogę wejść?- Zapytał po tym jak zapukał w drzwi.
- Tak, proszę ale to dość późna godzina. Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałbym porozmawiać więc jeśli moglibyśmy się przejść, byłoby naprawdę miło.
- Przejść się no nie jest to taki najgorszy pomysł.- Powiedział po czym wyszedł z gabinetu i poczekał na chłopaka.
- Pamięta pan może dyrektorze trzy najważniejsze zasady, których wiedźmini muszą przestrzegać?
Pierwsza i najważniejsza z nich brzmi pomagać ludziom! Druga mówi o tym że wiedźmin musi zabijać potwory! A trzecia to ta, która mówi iż wiedźmin nie może atakować swojego przełożonego.
Za złamanie trzeciej wiedźminowi grozi kara. A ty jak myślisz  dyrektorze czy jeśli złamałby ktoś trzecią zasadę zasługuje on na śmierć?
- Tak złamanie trzeciej zasady jest rzeczą niewybaczalną, karane jest to śmiercią.
- A więc nie umrę sam dyrektorze gdyż złamanie pierwszej zasady jest także karalne.- Powiedziałem poczym wyciągnąłem belzebuba z futerału na plecach, a następnie kopnąłem go aby się trochę oddalić.
- A cóż ty wyprawiasz?- Zapytał oburzony.
- Ja Arkon uczeń Elric’a za złamanie Pierwszej Zasady Kodeksu Wiedźminów skazuję ciebie na śmierć. Za wzięcie pieniędzy od innego miasteczka jako zapłata za nie wysyłanie wiedźminów do miasto, które napastowały potwory.
- Eh a jesteś taki zdolny młody a zginiesz tak szybko. Pokarzę ci jak walczy prawdziwy wiedźmin chłopaczyno, chociaż nie jak walczy prawdziwy wojownik jeśli ty umrzesz nikt się nie dowie o tym co się wydarzyło ani o tamtych pieniądzach.- Powiedział po czym skoczył w stronę chłopaka wyjmując katanę z sayi przytroczonej do pasa.
Chłopak widząc przeciwnika, która zamierzał wbić się w jego ciało jednym ruchem przekręcił Belzebuba tak aby katana uderzyła w płaską stronę ostrza.
- Godne podziwu jak na uczniaka, ale już po tobie.- Powiedział przeciwnik po czym przeprowadził cięcie z nad ramienia przez klatkę piersiową.
- Przegrał..em?- To były ostatnie słowa zanim chłopka upadł na ziemie.
W tym momencie na polanie pojawiła się trzecia osoba. Był to nikt inny jak Aldo.
- Aldo zabierz tego śmiecia on próbował mnie zabić.
- Zamilcz, karę wymierzę ci później jeśli ten chłopak zginie. Wolę nie być w twojej skórze.
- O czym ty mówisz, i jak śmiesz zwracać się takim tonem do mnie?
- Jestem Aldo. Aldo Santerr kapitan oddziału egzekucyjnego. Za twoje zbrodnie czeka cię kara. Nawet nie próbuj uciekać dorwę cię z łatwością.
Vandervine nie zważał na słowa tylko uciekał w tym momencie ciało wiedźmina zwanego Arkonem podniosło się i ruszyło w jego kierunku.
- Kurwa a jednak się obudził.- Rzucił Aldo i szykował się do walki.
-  Co ta za potwór zabierz go ode mnie, ja nie chce umierać? Co się kurwa dzieje on powinien być martwy.- Vandervine krzyczał uciekając.
- Bloody Hunt- Te słowa słychać było od Arkona ale jakby innym głosem. Ruszył on na Vandervine, który właśnie wstał i postanowił się bronić.
- Nie boję się ciebie jesteś nikim śmieciem tak jak twój mentor.- Rzekł Vandervine próbując zaprzeczyć własnym emocjom.
- Co żeś zrobił obraziłeś jego mistrza.
Chłopak kiedy stał już pewnie podniósł swój miecz poczym ostrze ustawił tak że przecinało ziemię. Nie minęła nawet sekunda po czym chłopak znikł a na ciele dyrektora zaczęły pojawiać się rany.
Kiedy dyrektor upadł na ziemię cały zalany krwią, chłopak rzucił się w stronę Alda.
- Kso kurwa, że też musiał z ciebie zrobić prawdziwego wiedźmina Elric o niczym nie myślał. Powstrzymam cię młody nawet jeśli miałbym cię zabić.- Aldo skoczył w stronę chłopaka i kiedy już wyjmował miecz aby przeciąć go w pół pomiędzy nimi wyrosła ściana.- Zdarzyłeś? O a myślałem że będziecie tu cały dzień zmierzać.
- Ta myślałeś że nie przybędziemy. Ale widzę że z nim źle. Twoi chłopcy mnie eskortowali teraz proszę karz im go przytrzymać
- Kapitanie meldujemy się na rozkaz
- Przytrzymać go chłopaki.
- Musze założyć mu ten łańcuch i zapieczętować tego wiedźmina.
- A co z chłopakiem doktorze?
- Wyciszę jego osobowość ale osłabię jego zdolności.
- Nie mamy wyboru prawda?- Pytał Aldo
- Nie, żadnego. Ten  styl jak i prawdziwy wiedźmin pozostaną uśpieni.
Doktor podszedł, do chłopaka trzymanego przez dwóch wiedźminów z oddziału egzekucyjnego. Chłopak się szarpał ale nie miał dość siły aby się wyrwać. Mężczyzna którego nazwano doktorem wyjął z swej torby łańcuch i zaczął owijać na lewej ręce chłopaka. Pioruny zaczęły pojawiać się na niebie łańcuch je przyciągał i pochłaniał.- Ten łańcuch nie pozwoli mu zrobić nic głupiego ale także będzie bezsilny najlepiej wyślijcie go do Szwajcarii naszej placówki w Zurrichu.
- Tak zrobię.
- I tak się tu znalazłem dyrektorze Arkon melduje się do służby.- Powiedział dyrektorowi szwajcarskiej placówki.
Wygląd: Skrępowany pieczęcią to młody wysoki rudowłosy chłopak o zielonych oczach. Po złamaniu pieczęci to wiedźmin z srebrnymi włosami i oczami.
Cech szczególne: Łańcuch na lewej ręce, chłopak jest leworęczny.
Statystyki:
Siła- 12
Zwinność- 12
Odporność- 5
Spostrzegawczość-5
Siła Woli-5
Inteligencja-6
Wiedza-5
Zmysły - Wspomagają statystyki i dają bonusy. Na początek 30 pkt.
Wzrok - 8
Słuch -8
Dotyk -3
Smak- 3
Węch- 8
Umiejętności
Szermierka (Walka bronią białą)- 30
- Perswazja 5
- Kucharstwo 5

Ostatnio edytowany przez ark0n (2009-07-23 20:01:24)

Offline

 

#7 2009-07-23 19:53:18

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

Wszystko jest ok, poza 3 rzeczami:
- nie napisałeś ile masz kasy
- nie napisałeś ile masz udźwigu
- NIE NAPISAŁEŚ TEGO W KODZIE KTÓRY PODAŁEM!

Jak poprawisz to dodaj o reszty.


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#8 2009-08-22 23:15:40

headhunter

Gracz

15631859
Zarejestrowany: 2009-07-12
Posty: 242
Punktów :   
Lvl: : 9999999
Exp: : ???

Re: Wątek do akceptacji

Imię Ryan
Nazwisko McCarthy
Wiek  21
Płeć mężczyzna
Pieniądze  0 $
Poziom Magi  brak
Rasa  człowiek
Udźwig 12
Grupa Krwi  A
Pochodzenie  Stany Zjednoczone
Organizacja  Łowcy Krwi
Wiara  ateizm
Ekwipunek
- Mistrzowska stalowa katana ''Książe krwi''
Zaklęcia brak
Historia 
   Na moim zegarku wybijała godzina 22;00 Szedlem spokojnym krokiem po ulicy palac papierosa. Co chwilę mijałem nieznanych mi ludzi. O godzinie 22;17 znalazlem sie pod klubem nocnym. Gdy podnioslem glowe ku gorze ujrzalem wielki swiecacy sie na zielono napis "Isomnia". Wiedziałem że dobrze trafiłem. rzed wejściem do środka przeładowałem pistolety, które następnie schowałem pod kurtkę. Z ciemnej ulicy przeniosłem się do wnętrza klubu. W powietrzu unosił się zapach dobrze mi znany. Był
to zapach dymu papierosowego. Po chwili znalazłem sie przy barze za którym stała atrakcyjna barmanka.
- Jest może szef ?- Zapytałem.
- A kto pyta ?- Odparła kobieta.
- Ryan McCarthy. Prosze przekaż szefowi że jestem.
- Poczekaj chwilę, zobaczę czy szef jest u siebie.- Po chwili dziewczyna wyszła zza baru i przechodząc pomiędzy kilkoma osobamizniknęła w tłumie. Mijały minuty a dziewczyna wciąż nie wracała. Rozgladajac sie po ogromnej sali oczekiwalem na powrot kobiety. *Kiedy ona wroci?* Myslalem. Już chciałem podpalic papierosa lecz chec zaspokojenia mojego nalogu przerwal glos kobiety.
- Chodź za mna. Zaprowadze Ciebie do gabinetu szefa.
- Ok.   
Gdy dotarlismy na miejsce kobieta pozostawila mnie przed drzwiami i odeszła. Przed wejsciem do gabinetu szefa wziełem głeboki oddech. Otwierajac drzwi ujrzalem na przeciw mnie dobrze znana mi gebe. to był on Mikaił Petrovic. W tym momencie moje serce zaczeło bic nacznie szybcij, gdyż moj cel znajdowal sie tylkokilka krokow odemnie.
- Ach! Moj ulubiony pracownik. Usiadz!- powiedział gangster przerywajac cisze.- Jak tam interesy? Czy sprzedałeś wszystko?- dodał. Mówiąc te słowa Mikaił patrzyłna mnie chciwym wzrokiem. Nic nie mowiac wyciagnalem z kieszeni koperte pelna pieniedy ktora nastepnie podalem swojemu pracodawcy.   
- Swietnie sie spisales nagroda z pewnosciacie nie ominie. A teraz mi nie przeszkadzaj. Jeżeli chcesz mozesz sie czegos napic barek jest tuz za toba.
- Hmm... jedna szklaneczka whiskey mi nie zaszkodzi- mówiąc te słowa ruszyłem w stronę barku na ktorym oczekiwala na mnie pusta szklanka ipelna butelka wybornego trunku. Nalewajac trunek do szklanki szybko spojrzalem przez lewe ramie
aby upewnić się że mój cel będzie otwarty na wszelki atak . Mikhaił właśnie otwierał kopertę wtedy chwyciłem butelkę Whiskhey w drania butelka rozbiła się na jego głowie.
-Arghhh!!! Ty Sukinsynu!!!! Niech jak ja cię dorwę!
Wtedy szybko wyciągnąłem swoje pistolety i posłałem cały magazynek w klatkę piersiową Petrovica. Po chwili kobieta ktora mnie przyprowadziła wpadła do pokoju i zaczęła krzyczeć, a ja odgarnąłem włosy i powiedziałem .
- Moja rozmowa z szefem zakończona chyba będę wychodził.
- Jesteś pewien?
- he!?
Gdy odwróciłem głowę Mihail chwycił mnie za gardło i rzucił przez ścianę. Znalazłem się w jakimś pokoju z ołtarzem.
Na owym ołtarzu leżały dwa wielkie miecze połączone łańcuchem na obu były dziwne czerwone znaki. Po chwili usłyszałem Mikhaila krzyczącego.
- Ludzie do mnie!!! Niech ktoś się zajmie tym śmieciem!!! Cholera myślałem że chłopak będzie w porządku nie takie ścierwo jak jego matka.
Na te słowa krew się we mnie wzburzyła wstałem i podbiegłem do ołtarza, i chwyciłem miecze wtedy stało się coś dziwnego. W mojej głowie rozbrzmiał śpiew jak w jakimś klasztorze a ręce zaczęły mnie palić chciałem puścić miecze ale dłonie odmówiły mi posłuszeństwa. Nagle usłyszałem głos w mojej głowie.
- A więc nadszedł ten czas znalazł się ktoś kto jest godzien by mnie dzierżyć i to w dodatku człowiek chociarz ...nie do końca.
Ból dosłownie palił me dłonie ale myślałem tylko o jednym. Pragnalem zabić Mikhaiła!!! *Musi zapłacić za wszystkie moje krzywdy! Ten drań!* Po czym ruszyłem na ścianę przez którą łatwo się przebiłem Mikhaił był tam nadal gdy mnie ujrzał na jego twarzy było zdumienie a zarazem przerażenie.
-To przecież Książę Krwi!!! Jak ty jesteś w stanie go dzierżyć? To nie ważne, nie jesteś gotowy by mnie zabić a te twoje żałosne kule od pistoletu nic mi nie zrobiły.
*On ma rację chcę go zabić ale nie mam siły teraz by tego dokonać*pomyślałem. Wtedy do pokoju wpadło kilku goryli . Jeden zamach mieczem na łańcuchu i wszyscy padli. *Droga otwarta a Petrovic nie stoi na drodze do okna to moja szansa!*      pomyślałem  i rzuciłem się na okno ,i przez nie wyskoczyłem. Na szczęście wpadłem na dach ciężarówki stamtąd zeskoczyłem na ulicę i pognałem przed siebię. Gdy biegłem słyszałem głos przeklętego wampira.
- Łapać go! on ucieka z moim mieczem!
Nie wiem jak długo biegłem ale gdzieś tak po dwóch godzinach padłem na kolana ze zmęczenia. Przy brzegu rzeki  w końcu udało mi się puścić broń.
- Już nigdy nie użyję tej broni.
Miecze napawały mnie wstrętem a samo dotknięcie ich wysysało moje siły.
- Jesteś pewien że nie chcesz mnie używać? Narazie nie umiesz się się mną posługiwać ale jak mnie opanujesz będziesz na tyle potężny że osiągniesz swoją zemstę! Ryan!
- Zamknij się!
Ciężko było się z tym pogodzić ale wyglądało na to że to miecz się ze mną komunikuje jakby miał własną duszę i co gorsza czytał w moich myślach. Nagle łańcuch łączący miecze się wyprostował a miecze na obu końcach zamieniły się w krew i spłynęły na łańcuch, a ten się skrócił. Potem krew się uformowała w formę katany i wyparowała na moich oczach. Teraz na ziemi leżała katana z czerwono czarną rękojeścią głos miecza znowu zabrzmiał w mojej głowie.
- To moja prawdziwa forma nie bój się, już nie będziesz odczuwał bólu. Oczywiście takiej siły jak w mojej uwolnionej formie również nie będziesz posiadał.
- I co z tego ? Jeżeli ty jesteś kluczem do mojej zemsty to będę cię niósł choćbym miał zginać!!! Zabiję każdego kto stanie mi na drodze!!!
- Hehehehe robi się zabawnie… ludzie to jednak fascynujące stworzenia.
Wiedziałem że muszę uciekać nie z tego miasta ale z Ameryki tym bardziej... Mikhaił pewnie już wysłał swoje psy by mnie goniły. Dwa dni potem  udało mi się po cichu wkraść się na statek odpływający do Europy z niego dostałem się do Francjii. Następnie wyruszyłem na wschód. Podróżowałem na piechotę przez dwa tygodnie. Przez wiekszość podróży było spokojnie  nie licząc dnia gdy byłem kilkanaście kilometrów od Zurichu i napotkałem tajemniczego Monster Trucka z którego dochodziła metalowa muzyka. Gdy monster truck wymijał mnie wypadło z niego kilka pudełek po pizzy.
- Co za h*j!
- Ciekawe istoty hehehe sprawdź pudełka może znajdziesz jakieś resztki?
- Zamknij się nie jestem jakimś szczurem!!!
Potem na szczęście złapałem taryfe.
* Tam może w końcu porządnie zjem i znajdę nocleg *pomyślałem wsiadajac do ogromnego tira ktory wiozł ładunek do Berna Po 3 dniach dotarłem do wielkiego Szwajcarskiego miasta .
- Od czego by tu zacząć?
- Może znajdź sobie jakiś silnych towarzyszy bądź co bądź wiem że Mikhaił także ma silnych sprzymierzeńców jacyś pomocnicy ci się przydadzą.
- Dobry pomysł może któryś postawi mi piwo i kupi papierosy.
- Ty tylko o jednym myślisz.
- Shut up!!! ty nigdy się nie zamykasz!!!.
Przechadzajac sie po miescie postanowiłem zatrzymac sie w hotelu aby tam zregenerowac sily po wyczerpujacej podróży. Szybko wynajałem pokoj w recepcji.
- Oto pańskie klucze. Czyżyczy pan sobie aby lokaj zaniósł pańskie bagaże na gore?
- Nie..poradze sobie
- W takim razie życzę spokojnej nocy.
Gdy stałem przed drzwiami do mojego pokoju spostrzeglem chłopaka ubranego w czarna kurtke ze znakiem orła na plecach, który wychodił z pokoju obok.
- Hmmm... ten wyglada na silnego.Zagadaj do niego!!!
- Milcz, jestem zbyt zmeczony zebyzawierac nowe znajomosci- szepnąlem i wszedlem do pokoju. Po szybkiej kapieli położyłem sie spać myślac co przyniesie jutro... 
Wygląd
Cechy szczególne  blizny : na prawym oku oraz na prawej dłoni
Statystyki 
Siła : 12
Zwinność : 15
Odporność : 6
Spostrzegawczość : 4
Siła Woli : 5
Inteligencja : 9
Wiedza : 4
Zmysły
Wzrok : 10
Słuch : 6
Dotyk : 5
Smak : 4
Węch : 5
Umiejętności 
Medycyna : 2
Szermierka : 12
Strzelectwo : 5
Kartografia :
Perswazja : 1
Kucharstwo : 2
Inżynieria :
Mechanika :
Elektryka :
Techniki ogólne 
Ittouryuu poziom 8
Techniki własne 

Ostatnio edytowany przez headhunter (2009-08-23 22:54:49)


http://fc07.deviantart.com/fs31/f/2008/197/9/1/Ichimaru_Gin___Sig_by_SHEROXX.png

Prawdziwi bohaterowie rodzą się z czasem...

Offline

 

#9 2009-08-23 22:13:56

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

Błędy:
- Napisałeś ''Pieniądze'' a kilka linijek niżej ''Spłukany  kto pożyczy na piwko?''
- nie napisałeś jakiej jakości jest ta twoja katana

a tak to wszystko jest dobrze


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#10 2009-09-24 12:45:56

Kajdunia

Gracz

Zarejestrowany: 2009-08-31
Posty: 218
Punktów :   
Lvl: : 3
Exp: : 0

Re: Wątek do akceptacji

Imię Lili
Nazwisko Zhou
Wiek  wygląda na 17, ale jak jest naprawdę?
Płeć kobieta
Pieniądze  3000 $
Poziom Magi  2 krąg
Rasa  człowiek
Udźwig 11kg
Grupa Krwi  B
Pochodzenie  Chiny
Organizacja  Assasyni
Wiara  Ateiskta
Poziom  1
Exp  0
Ekwipunek Dwie zwykłe stalowe katany
Zaklęcia
Historia  Na nieboskłonie słońce już znikło, czerń niczym kochanka tuląca swego ukochanego, powoli otulała w ciemności całą ziemię. Jedynym źródłem światła w tym strasznie wyglądającym po zmroku lesie było niewielkie ognisko. Owo migotliwe światło  dochodziło z [polanki leśnej, na której rozstawiony był namiot. W tej chwili miejsce to emanowało spokojem. Utwierdzał w tym odgłos wiatru szumiącego pośród koron drzew. Księżyc jeszcze nie wspiął się na wyżyny nieba, łuna bijąca od zachodzącego słońca nadal tliła się na zachodzie. Z namiotu wyszła młoda dziewczyna, nucąc pod nosem starą kołysankę. Ubrana była w białe kimono, które kontrastowało z czernią jej długich włosów. W ciemnych oczach można było znaleźć radość, ale także i cień znużenia. Swoje kroki skierowała w stronę niedalekiego jeziora. Chciała wykąpać się w spokojnej wodzie, odświeżyć się po całodniowym treningu. Rozwiązała pas kimona pozwalając mu się swobodnie zsunąć z ramion. Weszła ostrożnie do wody i przystanęła, przyglądając się swemu odbiciu. Dłońmi ujarzmiła swe niesforne włosy odsłaniając detale swojego delikatnego ciała. Jej drobne piersi, wąskie biodra, wszystko to w połączeniu z jej urodą, dawało niesamowity efekt delikatności i piękna. Puściła włosy, które rozsypały się po jej plecach i zanurkowała. Popłynęła na środek jeziora nieświadoma tego, że ktoś ją obserwuje. Był to wysoki mężczyzna o cerze białej niczym śnieg. Ubrany w białą koszulę i ciemne spodnie, na szyi miał zawieszony naszyjnik z kłów. Wpatrywał się w dziewczynę czerwonymi oczyma, a jego białe włosy falowały na wietrze. W jego spojrzeniu dało się zauważyć dziwną rządzę, pragnienie krwi. Dziewczyna wynurzyła się, a po jej nagim ciele spływały kropelki wody. Mężczyzna tylko się uśmiechnął, a w jego oczach pojawił się dziwny błysk. Ruszył powoli w kierunku jeziora. Dla kogoś obserwującego z boku wyglądało to tak, jakby sunął w powietrzu. Dziewczyna ponownie zanurkowała. Mężczyzna wykorzystał to i stanął na brzegu jeziora.  Kiedy wynurzyła się z powrotem postanowił zakłócić ciszę.
To miejsce naprawdę jest przepiękne, szczególnie, jeśli widzi się tak uroczą osobę jak ty,  młoda damo.- pochłaniał wzrokiem szyję dziewczyny.
- Kim jesteś?!- Zapytała nieśmiało dziewczyna, instynktownie zasłoniła piersi rękoma i schowała całe ciało oprócz głowy pod wodę.
- Ja hm, dość ciekawe pytanie zadałaś. Jestem Rodrig mój przydomek to Dziecię Nocy. Wybacz za to zakłopotanie, ale nie masz co się wstydzić własnego ciała, jest piękne.- Powiedział i odsunął się o krok. Dziewczyna nie wiedziała, co powiedzieć była zdezorientowana. Nieraz słyszała już takie komplementy, lecz ten mężczyzna napawał ją strachem. W końcu jednak zebrała się na odwagę
-Więc czego chcesz? 
- Czego chcę? Twojej długiej jasnej szyi, twoich małych jędrnych piersi. Chcę ciebie. Widzisz wypiję z ciebie całą krew. Ale abyś nie przeobraziła się wampira musiałbym się najpierw upewnić czy nie jesteś dziewicą. Sama rozumiesz takie, hm, zabezpieczenie. Tylko opieraj się proszę to będzie bardziej ekscytujące.- Powiedział i zrobił krok w przód.
W tym momencie zadziałały odruchy nabyte.  Oddaliła się od mężczyzny unikając. Jednak z góry była na przegranej pozycji, woda mocno ograniczała sprawność jej ruchów, co za tym szło obrona była mniejsza. Rodrig śmiał się, szedł prosto i stanął na tafli wody. Dziewczyna rozglądała się za bronią w dali dostrzegła swoją katanę, niestety ta wciąż była przy namiocie.
- Wiesz co mała, powiem ci coś bycie wampirem nie jest ścieżką, jaką byś dla siebie pragnęła. A ja hm jestem dziś spragniony krwi i ciała. W sumie nie zrobiłaś nic złego weszłaś na mój teren i zaczęłaś mnie kusić. Tak kusić, co dzień cię obserwowałem i w końcu postanowiłem, że pora zaspokoić moje pożądanie. Fakt, że wampirów jest mało w Chinach, dlatego nie mówi się o nas głośno. Dlatego mogłabyś wywołać nieporozumienie. Więc nie miej mi tego za złe, kiedy, zakosztujesz ode mnie największej rozkoszy, jakiej jeszcze nie znasz.- Podszedł do dziewczyny i chwycił ją za rękę wyciągając ponad lustro wody.
- Brawo, bravissimo. Normalnie dawno tak świetnie się nie bawiłem. Zboczony wampir, który tłumaczy adeptowi na skrytobójcę, dlaczego go zabije. Ale naprawdę drogi wampirku myślisz, że ta dziewczyna jest dziewicą? W jej wieku z taką urodą. A może to tylko wymówka, aby skosztować jej ciała i mieć wytłumaczenie przed „Radą Upadłych”. Oj powiedziałem coś nie tak? To nie tyle, iż jest was tu mało, dlatego, że jest. Chiny to miejsce gdzie trafiają wampiry wypędzone z społeczności dzieci nocy. Tacy na przykład jak Bratobójca Rodrig. Albo Ten, który gwałci własne siostry. Rodrig „Dziecię Nocy” jak to żałośnie brzmi.- Głos dobiegał z bliska, dziewczyna dopiero po sekundzie przepatrywania okolicy zauważyła chłopaka. Siedział na gałęzi wiśniowego drzewa. Miał srebrne włosy i oczy tego samego koloru. Jego ciało okrywał szkarłatny płaszcz.
- Hm, coś dużo wiesz na dodatek masz srebrne oczy i odwagę by mnie obrażać. Więc może wiedźmiński pomiocie podasz mi swą godność za nim zatopię kły w twej szyi. A dłonią przeszyje twoje serce. Albo po prostu spływaj i nie przeszkadzaj mi w posiłku.- Powiedział wampir i przycisnął dziewczynę do siebie.
- Podać ci moją godność? Za kogo ty się uważasz ja wypełniam tylko rozkazy mistrza. A skoro odwiedziliśmy Chiny jego znajomy jeden z rady Allarven Zabójca Tysięcy poprosił o zlikwidowanie pewnego „gnojka”, który się rozbrykał, a że bardzo mi się nudziło postanowiłem sobie zapolować na ciebie.- Chłopak wyciągnął swoją umięśnioną rękę i chwycił nią rękojeść miecza. Jednym ruchem wyciągnął ostrze o wielkości 1,5 metra.
- Wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? Gdy zaproponowałem, że to ja zamiast mistrza się tobą zajmę pożyczył mi swój miecz. Mogę mieć do ciebie prośbę nie zgiń za szybko. Jeśli przeżyjesz zadam ci pytanie jak to jest być rozciętym przez miecz, który pozbawił życia tylu braci twej krwi.
Kiedy chłopak wyjął miecz, dziewczyna wyczuła strach wampira. Opuściły go siły, co wykorzystała i wyrwała się z jego objęć, po czym zanurkowała. Płynęła pod wodą parę metrów. O dziwo napastnik jej nie gonił. Dopłynęła do brzegu i nagle poczuła coś strasznego. Coś, co sprawiło, iż zamarzła jej krew w żyłach. Nie mogła nic robić.
-K..k..ki..kim ty jesteś? Mnie nazywasz potworem? Uwolniłeś swoją aurę i popuściłeś żądzę i już nie mogę się poruszać? Jesteś człowiekiem na pewno? Zresztą mniejsza o to zaraz cię zabiję i wszystko wróci do normy.- Rzekł wampir i skoczył w kierunku chłopaka.
- Zamknij się i poczytaj to za zaszczyt dziś skończę moją technikę i ty będziesz pierwszym, na którym ją przetestuję. Bloody Hunto uwolnienie!- Kiedy chłopak wypowiedział te słowa przez cały las przeszła potężna fala żądzy mordu, wampir zamarł z otwartymi ustami a dziewczyna zaczęła się krztusić.
- Już nie możesz nic zrobić? Tym lepiej będę mógł sprawdzić 100% tej techniki.- Kiedy wypowiedział ostatnie słowo skoczył do jeziora. Poruszał się tak szybko, że nawet oko wampira za nim nie nadążało. Widział tylko czasami blask miecza, gdy Luna zaszczycała go swym promieniem. Chłopak kołował obok wampira oddalał się i zbliżał nagle, krąg zmniejszał się z każdą chwilą. Na ciele wampira zaczęły pojawiać się małe cięcia.
-Bloody Roado!- Z trzewi chłopaka doszedł głośny dźwięk brzmiał niczym ryk demona. Nagle nawet Luna straciła go z oczu a ciało wampira stawało się coraz bardziej szkarłatne od krwi. W pewnym momencie wampir zaczął krzyczeć. A sekundę później, kiedy jego całe ciało zostało pokryte czerwienią nagle rozdzieliło się na dwie części. Chłopak już stał na brzegu, niedaleko niego była dziewczyna. Jej oddech się ustatkował, mogła normalnie funkcjonować. Jednak nadal była w szoku po tym, co zobaczyła. Kiedy chłopak to zauważył, pochylił się i objął dłońmi jej talię, następnie podniósł ją do góry i zaniósł do namiotu. Położył ją na materacu i przykrył swoim płaszczem.
- To ja już będę szedł.- Powiedział i podniósł się kierując do wyjścia z namiotu.
- Nie, czekaj.- Dziewczyna podniosła się z materaca, przytrzymując płaszcz tak, aby okrywał jej talię.
- Na co? Po co? Dlaczego? Odpowiedz mi? Jesteś już bezpieczna w pobliżu nie ma żadnego wampira. A ja… lepiej abyś mną się nie interesowała. Tak będzie lepiej. Dla nas obojga. A więc będę szedł.- Odpowiedział chłopak przy okazji poprawiając sobie pas z mieczem na plecach.
Chciałam tylko poznać imię mojego wybawcy... kto wie, może kiedyś się jeszcze spotkamy?
- Ale po co ci ono? Zresztą ja nie mam imienia. Spotkać mnie? Aby to zrobić musiałabyś zanurzyć się w świecie, który jest gorszy niż wasze mafie. Ja jestem wiedźminem, nie mam uczuć. Nie mam serca jedyne co jest ważne to mój obowiązek i lojalność wobec mentora i rady.
Uśmiechnęła się delikatnie. Chwyciła koc i owinęła go sobie wokół ciała. Podeszła do chłopaka i podała mu płaszcz.
-A więc, bezimienny... Żegnaj...-Pocałowała go lekko.
-I dziękuję za ratunek-szepnęła odrywając się od niego.
Chłopak nie wziął od niej płaszcza. Gdy wychodził, do uszu dziewczyny dobiegł cichy szept: "Elric Youth".

Wygląd Dziewczyna drobnej budowy, niewysoka, szczupła, małe piersi, wąskie biodra, delikatnie zarysowana talia. Długie czarne włosy sięgające pasa, oczy ciemne, o kształcie migdała, jasna cera. Ubrana w białe kimono, przewiązane czarnym, szerokim pasem. Na plecach dwie, skrzyżowane katany.
Cechy szczególne 
Statystyki 
Siła 6
Zwinność11
Odporność 5
Spostrzegawczość9
Siła Woli 6
Inteligencja 7
Wiedza6
Zmysły
Wzrok7
Słuch7
Dotyk5
Smak5
Węch6
Umiejętności  Medycyna
Szermierka 4
Strzelectwo
Kartografia 1
Perswazja 7
Kucharstwo1
Inżynieria
Mechanika
Elektryka
Techniki ogólne 
Nitoryuu, poziom 7
Techniki własne 

Ostatnio edytowany przez Kadiri (2009-09-24 13:27:43)


http://images43.fotosik.pl/281/3e834c226be7bf22.png

Offline

 

#11 2009-09-24 18:32:23

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

bardzo dobrze ^^ tylko....


Medycyna
Szermierka 4
Strzelectwo
Kartografia 1
Perswazja 7
Kucharstwo1
Inżynieria
Mechanika
Elektryka

zmień to na:

Szermierka 4
Kartografia 1
Perswazja 7
Kucharstwo1


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#12 2009-10-10 14:42:36

Nero Sparda

Gracz

21930890
Zarejestrowany: 2009-10-09
Posty: 348
Punktów :   
Lvl: : 3
Exp: : 0

Re: Wątek do akceptacji

Imię: Scott John
Nazwisko: Pureblood
Wiek: 18
Płeć: Mężczyzna
Pieniądze: 17.000 $
Poziom Magii: 0
Rasa: Człowiek
Udźwig: 12
Grupa Krwi: AB Rh+
Pochodzenie: Szwajcaria
Urgupowanie: Łowcy Krwi
Wiara: Chrześcijanizm
Poziom: 1
Exp: 0
Ekwipunek: Zwykły długi stalowy miecz runiczny
Pistolet Glock 9mm
2 magazynki pocisków 9mm
1 magazynek srebrnych 9mm
Zaklęcia: Brak
Historia:
Scott to syn amerykańskich emigrantów. Urodził się w Szwajcarii, dokładniej w Zurychu, stąd zna oprócz angielskiego, również włoski, francuski i niemiecki. Żył wśród ludzi i był szczęśliwy wiedząc, że miał właśnie taką możliwość. Do czasu. W wieku 17 lat musiał wraz z rodzicami wyruszyć do Ameryki, gdyż kilku ludzi się jeszcze ostało. Właśnie tam zdecydował się na przystanie do Łowców Krwi. Skąd ta decyzja? Na jego oczach kilka wampirów zamordowało jego jedyną rodzinę. On jakimś cudem uciekł, jednakże spotkanie z tymi dzikimi stworzeniami było kosztowne. Przeżył kosztem okrutnej blizny przechodzącej przez całą twarz. Wracając do Szwajcarii kutrem rybackim natrafił na statek Łowców Krwi. Ludzi. Pomogli Scottowi, a w zamian on dołączył do ich ugrupowania. Wiedział, że Bóg go uratuje, że jego chrześcijańska wiara go uratuje. Przez to był jednym ze skutecznejszych wojowników.
Wygląd
http://ruretto.deviantart.com/art/death-the-kid-91002615
Cechy szczególne: Blizna przechodząca od prawej skroni do końca prawego policzka
Statystyki
Siła: 12
Zwinność:9
Odporność:9
Spostrzegawczość:9
Siła Woli: 0
Inteligencja:12
Wiedza:8
Zmysły
Wzrok: 10
Słuch: 5
Dotyk: 4
Smak: 3
Węch: 8
Umiejętności
Medycyna: 2
Szermierka: 5
Strzelectwo: 5
Kartografia: 3
Perswazja: 6
Kucharstwo: 10
Inżynieria: 0
Mechanika: 5
Elektryka: 0
Techniki Ogólne
Ittouryu-1

Ostatnio edytowany przez Nero Sparda (2009-10-10 16:08:10)

Offline

 

#13 2009-10-10 14:54:55

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

...

Błędy:
- napisałeś że kupujesz glocka i amunicję, ale nie odjąłeś sobie kasę
- nie kupiłeś umiejętności ani technik ogólnych?! Twoja postać będzie mocno opóźniona w rozwoju! (przy tworzeniu kp nie musisz pisać w tematach że kupujesz to lub tamto)

I coś uboga ta historia, no ale mogę uznać


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#14 2009-10-10 18:13:00

Tesla

łowieczka

Zarejestrowany: 2009-10-10
Posty: 192
Punktów :   
Lvl: : 3
Exp: : 0

Re: Wątek do akceptacji

Imię - Ives Malachy IV
Nazwisko - Monseratt
Wiek  - 19
Płeć - Mężczyzna
Pieniądze  - 14 500$
Poziom Magi  - 4
Rasa  - Człowiek
Udźwig - 1.8kg/3kg
Grupa Krwi  - 0 Rh-
Pochodzenie  - Francja
Organizacja  - Zakon Śmierci
Wiara  - Mroczna Wola
Poziom  - 1
Exp  - 0
Ekwipunek
Odtwarzacz muzyki
Słuchawki
Płaszcz
Srebrna katana z inskrypcją Zakonu Śmierci(Lepsza srebrna katana)
Zaklęcia - Małą Kula Ognia
Historia  - Skąd się wziął? To raczej oczywiste, niektóre rzeczy ludzie robią bez względu na to co dzieje się na świecie. Może to i dobrze. Wracając do tematu, urodził się we Francji. Jego ojciec był marnym handlarzyną a matka siedziała tylko w domu. Posiada porządnie brzmiące imie i nazwisko, bo kiedyś jego rodzina była ważna, bogata, wpływowa. Ale przepadło, cały majątek rozpieprzyły cholerne bestie, wymordowały prawie cały ród. Teraz nie zostało prawie nic, zostało tylko nazwisko. Pewnego dnia, stało się coś nieuniknionego w tych czasach, do jego domu wdarły się wampiry, była noc,  zabiły jego rodziców. Było to jakiś tydzień po jego 15 urodzinach. Na całe szczęście ojciec kazał trzymać mu w pokoju miecz. Jako że wampiry były tylko dwa i w dodatku myślały, że nikogo po za jego rodzicami w domu nie było jakimś cudem je zabił ale trochę go poharatały.
Następnego dnia pałętał się po ulicach, miał szczęście że nic go nie zabiło, zwłaszcza że natrafił na strzygę, jednak był na tyle zrozpaczony i zszokowany wydarzeniami, które zaszły w nocy, że na jej widok uśmiechnął się tylko i chwycił za miecz. Zauważywszy go bestia ruszyła na niego. Kiedy była na odległość uderzenia mieczem. Rzucił się do tyłu, wystawiając przed siebie miecz tak by trawić bestię, która miałą przebiec nad nim jednak okazał się za wolny. Co prawda zabił strzygę jednak nie bez szkody. Siłą rozpędu bestia złamała mu nogę i mocno poobijała. Złapał jakąś gałąź i zaczął iść przed siebie z niemałym trudem, któremu towarzyszył ból. Natrafił na jakiś budynek, przed wejściem stał człowiek, nie mając celu w podróży podszedł do niego i zapytał:
-Co to za miejsce?
-W twoim wieku nie powinieneś chodzić sam po ulicach. Co tutaj robisz?- Odpowiedział mężczyzna.
-To nie twoja sprawa, a ty nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Dobra nieważne. Miejsce, które widzisz za mną to siedziba Zakonu Śmierci.
-Zakon Śmierci?! Czym się zajmujecie?- mówił przez śmiech.
Po krótkiej rozmowie na temat ich działalności zechciał do nich dołączyć, i tak przeżył pod ich skrzydłami do czasu 17 urodzin, spędzając czas na trenowaniu i nauce. Dlaczego do 17?
Bo wtedy po raz pierwszy został wysłany z doświadczoną grupą „zakonników” na misję.
To miało być proste, dostali namiary na dom wampirów, to nie miała być zorganizowana grupa lecz odpowiednik ludzkich ćpunów i pijaków. Zadaniem „zakonników” było wejść i pozabijać parszywe gnidy jednak coś poszło nie po ich myśli. To była pułapka. To nie były byle wampiry a jedna z grup, a właściwie jej część ale dosyć liczna, z która zakon męczył się od dłuższego czasu. Zaczęła się rzeźnia wybijali się nawzajem aż przeżyło tylko dwóch „zakonników” jednym z nich był Ives. Drugi był ciężko ranny umierał, zrozpaczony chłopak nie mógł mu pomóc, umierający poprosił by go dobił ponieważ nie chciał cierpieć a nie miał szans na przeżycie, oddał mu miecz. Ze łzami w oczach przebił mu serca zadając natychmiastową śmierć. Tamtą katanę zachował do dzisiaj.
Po tamtych wydarzeniach zamknął się w sobie i jeszcze bardziej zaczął przykładać się do trenowania. Osiągał coraz lepsze wyniki jednak źle szła mu praca w grupie. Jego przełożeni stwierdzili że nie widzą konieczności jego pobytu tutaj, dali mu więc przepustkę która pozwalała mu na nieograniczony czas opuścić siedzibę Zakonu jednak pozostać jego członkiem i mieć możliwość powrotu. Podróżując po tym zmasakrowanym świecie zaczął się jednak przekonywać do ludzi.
Wygląd
http://iv.pl/images/hj322lcse5c19qr8ax.jpg
Białe włosy, średni wzrost, oczy … kto na to zwraca uwagę?
Cechy szczególne  - Słuchawki z którymi się nie rozstaje.
Statystyki 
Siła - 4 (-1-ugr.)
Zwinność - 9
Odporność - 6
Spostrzegawczość - 9
Siła Woli - 10
Inteligencja - 7 (+2-ugr.)
Wiedza - 5 (+1-ugr.)
Zmysły
Wzrok - 9
Słuch - 6
Dotyk - 6
Smak - 5
Węch - 4
Umiejętności 
Szermierka - 2
Perswazja - 7
Inżynieria - 8
Elektryka - 3
Techniki ogólne 
Ittouryuu - 3 (+1-ugr)
Techniki własne 




ugr. - ugrupowanie(nie wliczone przed nawiasem)

Ostatnio edytowany przez Tesla (2009-10-11 10:11:17)


Ives - link do Karty Postatejszyn

Offline

 

#15 2009-10-11 13:09:17

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

Bardzo ładna i przejrzysta kp. Nie mam żadnych zastrzeżeń (!).


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#16 2009-10-14 15:44:47

Salvinus

Gracz

12479546
Skąd: Otwock
Zarejestrowany: 2009-10-14
Posty: 6
Punktów :   
Lvl: : 1
Exp: : 0

Re: Wątek do akceptacji

Imię: Piotr
Nazwisko: Zarmaniz
Wiek: 19
Płeć: Mężczyzna
Pieniądze: 26.600$
Poziom Magi:
Rasa: Człowiek
Udźwig: 8
Grupa Krwi: A+
Pochodzenie: Polska
Organizacja: Stalkerzy
Wiara: Ateista - Bogowie go zawiedli i wierzy tylko w naukę...
Poziom: 1
Exp: 0
Ekwipunek:
- Ubranie chroniące przed promieniowaniem alfa
- AK-47
- Amunicja 7,62mm (dwa razy)
- Racja żywnościowa x4
Zaklęcia:
[Brak]
Historia: Piotrek urodził się w Polsce, w Gdyni. Matka jego zmarła przy porodzie, zaś ojciec należał do organizacji o nazwie "Stalkerzy". Przez dziesięć lat ciągle siedział w obozowisku Stalkerów, gdzie pilnowali ci, co aktualnie nie mieli nic do roboty. Codziennie ogarniała go nuda, bo w co się pobawi z dorosłymi, o czym pogada? Nikt go nie uczył historii kraju, geografii, czy etykiety. On ćwiczył dzień w dzień, by mieć wysportowane ciało, który pomoże mu w aktualnych czasach, ćwiczył celność, co by umiał strzelać z broni palnej i gotował, co było dość przydatną umiejętnością. Gdy miał 15 lat ojciec jego wyruszył na kolejną misję, a że jeszcze był młody, zabroniono my wyruszyć. Siedział w nudzie, przy radiostacji, by kontaktować się z drużyną, która wyruszyła, a w razie kłopotów powiedzieć innym, że potrzebują pomocy...
-Jak zwykle nuda... - mruknął zrezygnowany
-Dałbym wszystko by coś się działo...
Jak to się mówi..."Nie wywołuj wilka z lasu". Kilka minut minęło od narzekań chłopaka. Wtedy ktoś próbował się połączyć z bazą. Chłopak podskoczył nerwowo i szybko podbiegł do radiostacji.
-Tutaj Piotrek! Co się dzieje? Czy to odgłosy walki?
Zadawał kilka pytań na raz. W tle słyszał krzyki i odgłosy strzelania. Głośno sapiący Stalker zaczął mówić.
-Je...Jesteśmy atakowani przez Hanabaków! Cały rój Hanabaków! Za mało nas! Nie poradzimy sobie!
Żołnierz wrzeszczał jak opętany. chłopak krzyknął
-Zaraz przybędzie do was pomoc!
Wybiegł z budki i ruszył pędem do centrali. Gdy wyjaśnił wszystko dowódcy, ten łyknął wody destylowanej i rzekł
-Zaraz wyślemy pomoc...Nie denerwuj się synu Adama, zajmiemy się tym.
Wyszedł z pomieszczenia, po czym przekazał wszystko żołnierzom, którzy zaczęli się szykować do bitwy. Wszystko było gotowe. Pojazdy gotowe do wyruszenia.
-Powodzenia! -rzekł chłopak i dodał
-Ale...co to za ryki
W oddali ujrzeli, szybko zbliżające się grupy jakiś stworów.
-Strzygiiii! -krzyknął jeden ze Stalkerów
Wszyscy zachowali zimną krew. Przygotowali obronę i naładowali bronie. Chmara potworów była coraz bliżej, natomiast dowódca, dwóch żołnierzy i Piotrek wsiedli do pojazdu zwanego "Skrzynią" i oddalili się od obozu. Skierowali się do miejsca, które podano przez radiostację. Piotrek chciał ratować swego ojca. Zamiast ludzi, zastali ogromna ilość nieboszczyków i Hanabaków. Ojca nie było. "Najpewniej go pożarto, lub uciekł..." pomyślał w duchu, lecz wiedział, że nikt nie przeżył. Postanowił dołączyć do Stalkerów, by móc pomścić kiedyś ojca...
Wygląd: Piotr jest szczupłym, wysokim chłopakiem. Mężczyzną, go trochę trudno nazwać, gdyż młody to on na pewno jest. Nie jest on bardzo muskularny, ani bardzo słaby. Jego włosy ją kruczoczarnego koloru i sięgają mu do ramion. Oczy jego są koloru zielonego, z lekką mieszanką niebieskiego koloru.
Cechy szczególne: Blizna na torsie, ciągnąca się od prawego ramienia do lewego biodra.
Statystyki:
Siła - 8
Zwinność - 6
Odporność - 12+1(Polak)+2(Stalker) = 15(+3 do przemiany w Wilkołaka)
Spostrzegawczość - 12
Siła Woli - 4
Inteligencja -5
Wiedza - 5
Zmysły:
Wzrok - 10
Słuch - 5
Dotyk - 5
Smak - 5
Węch - 5
Umiejętności:
Strzelectwo - 10
Gotowanie - 5
Mechanika - 7
Inżynieria - 5
Techniki ogólne:
Ittouryuu - 4
Techniki własne:

Ostatnio edytowany przez Salvinus (2009-10-14 16:31:14)

Offline

 

#17 2009-10-14 20:42:59

GomeZ-Taicho

Administrator

11548543
Zarejestrowany: 2009-07-02
Posty: 1405
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

KP w porządku
Tylko co robi w odporności (+3 do przemiany w Wilkołaka) ?


Admin nie ma uczuć
Admin jest zły
Admin jest mądry
Admin jest mhroczny (tak, mhroczny!)
Admin jest po ciemnej stronie mocy (czyt. może banować)

Offline

 

#18 2010-02-20 19:11:11

Aver

Gracz

Zarejestrowany: 2010-02-07
Posty: 16
Punktów :   

Re: Wątek do akceptacji

Imię - Trent
Nazwisko - Crowley
Wiek  - 22
Płeć - Chłopak
Pieniądze  - 9 000 $
Poziom Magii  - 2
Rasa  - Człowiek
Udźwig - 10
Grupa Krwi  - A
Pochodzenie  - Stany Zjednoczone
Organizacja  - Assasyni
Wiara  - Chrześcijanin
Poziom  - 1
Exp  - 0
Ekwipunek
Lepsza stalowa katana
Glock 17
naboje Parabellum 30 szt.
Zaklęcia
Historia 
Wszystko zaczęło się walić, kiedy miał siedemnaście lat. Ojciec miał dość, w tym świecie ciężko było przeżyć samotnie, co dopiero całej rodzinie. Ruszył w swoją drogę, jeden przeciw wszystkim, z obrzynem w dłoni. Słuch o nim zaginął, może walczy gdzieś z bestiami, może jego szkielet spoczywa gdzieś niedaleko rodzinnego miasta, obok szczątków innych bezimiennych śmiałków. Matka starała się funkcjonować normalnie jeszcze kilka tygodni, ale nie wytrzymała i popełniła samobójstwo, wieszając się w piwnicy. Trent uznał, że nic już go nie trzyma w rodzinnych stronach, opuścił dom.
Żeby przeżyć potrzebował broni. Niełatwo było mu ją zdobyć w walce, gnata dorobił się kosztem części siebie. Dołączył do grupy bandytów napadających na bezbronnych podróżnych, których spotkał trzy dni po rozpoczęciu swojej wędrówki. Mieli sprawny samochód, stojącego w poprzek drogi dużego, szarego vana, marzenie każdego ocalałego.
Młody Crowley zastał trzech z nich krążących wokół czwartego, leżącego na asfalcie chłopaka. Trzymał się za brzuch, ręce i koszulkę miał zakrwawioną. Najwidoczniej jakaś ofiara nie była całkiem bez szans. Kłócili się, przez moment nie zdawali sobie sprawy z obecności Trenta. Jeden w końcu go zauważył.
- Niebezpiecznie tak się szwendać samotnie, ktoś cię może napaść. – zagadnął długowłosy, machając pistoletem i uśmiechając szeroko.
- Dlatego szukam towarzystwa. – jeszcze długo Crowley żałował tych słów.
Jego rozmówca roześmiał się.
- Tak się składa, że mamy wolne miejsce – nie patrząc w tamtą stronę, wciąż wyjąc ze śmiechu zastrzelił rannego kolegę. Trafił w brzuch, przy okazji przestrzelił rękę, jeszcze trzy kule utkwiły w ciele nieszczęśnika, zanim przywódca gangu trafił w głowę. Potem zapalił papierosa. Miał białą zapalniczkę, z którą nigdy się nie rozstawał.
Na początek Trent dostał pistolet zmarłego, a w ciągu kilku lat wiele pożytecznych lekcji dotyczących ludzi i moralności.
Lider, Oswald Harris, bardziej znany jako Ozzy ćpał. I pił. W strasznych ilościach. Nie należało się z nim kłócić, bo po używkach był nieobliczalny, a trzeźwy był zły (głównie z tego powodu). Z pierwszego składu poza Crowley’em, który siedział cicho (najpierw próbował przekonywać Ozzy’ego, że nie trzeba wszystkich zabijać, ale po paru „spojrzeniach złośliwego dzieciaka” przestał, obawiając się, że sam zarobi kulkę) nie został nikt.
W ciągu paru lat wrażliwy Trent stał się małomównym zabijaką, ślepo posłusznym przywódcy. Dorobił się nawet pozycji kierowcy, co było pewnym wyróżnieniem, bo nawet gdy był nawalony i potrafił dachować na prostej, Ozzy nie dał sobie wyrwać kierownicy. Najprawdopodobniej ocaliło to samochód. W dniu dwudziestych urodzin Crowley’a  niejaki Harry, drobny złodziej z Bostonu, sprawił mu najlepszy, jak się miało okazać prezent. Zapoznał grupę Harrisa z panem Blake’iem (z naciskiem na pan), szychą przestępczego podziemia.
Zajmowali się „handlem”, czasem dostawali bardziej konkretne zlecenia na wybrane osoby. Mieli okazję zmierzyć się z wampirem, czy rozbić bezcenne w tych czasach Porsche. Równocześnie był to łabędzi śpiew wyniszczonego Harrisa, który wyglądał co najmniej dziesięć lat starzej niż miał, codziennie ryzykował przedawkowanie i staczał się coraz niżej. Crowley i inni trwali przy nim, gdyż tak naprawdę nie mieli żadnych wyższych celów, a w grupie zawsze raźniej.
Wszystko miało się zmienić w czasie, zdawałoby się rutynowej roboty.
- Jedziemy, panowie.
- Gdzie?
- Arkham. – odrzekł radośnie Ozzy.
Zakład psychiatryczny nie był zbyt przyjemnym miejscem, ale w takich gangsterzy załatwiali swoje brudne sprawy. Trent, Oswald, Harry i Ted, człowiek Blake’a mieli odebrać towar od jakiegoś Brytyjczyka. Zwykle obie strony miały obstawę, ale towar wymieniano w dość pokojowej atmosferze, tylko raz, gdy na miejscu zastali wspomnianego wampira zrobiło się gorąco. Nic nie wskazywało na powtórkę.
Deszcz siekł szybę, dźwięk od dawna niezmienianych wycieraczek niemiłosiernie irytował Ozzy’ego.
- Wyłącz to, wkurwiony jestem.
- Rozbijemy się – spokojnie odrzekł Crowley.
- Weź nie…
- Ty się zamknij, nie ty prowadzisz.
Harris był mocno zaskoczony, dotychczas Trent był na każde jego zawołanie, teraz się sprzeciwia. Stanowczo za późno, pomyślał kierowca. Poza tym incydentem droga przebiegała spokojnie.
Brama szpitala była otwarta, na placu stał zaparkowany czarny samochód.
- Pan LaCroix przesyła pozdrowienia – grobowym głosem przemówił Harry, naśladując krwiopijcę, z którym mieli kiedyś problemy. Jego francuskiego mocodawcy nie mieli okazji poznać.
- Nie pieprz, nie wiadomo, co z tym żabojadem. Idziemy, byle szybko to załatwić.
- Ted, pilnuj wozu. – powiedział Trent, przeczuwając, że lepiej będzie iść z Ozzym.
- Dlaczego nie ty?
- Bo Ozzy tak chce, no nie?
- Tak, inaczej zdechniesz, cokolwiek potem zrobi Blake! – gorliwie zapewnił Harris.
Crowley całkiem przekonał się, jak słaby obecnie jest Ozzy, niegdyś jego wzór, człowiek z którym zjeździł pół kraju, teraz wrak, bojący się samotności. Kiedyś za coś takiego leżałby w rowie, teraz to Oswald oddałby za niego życie.
Wchodząc do Arkham tą cholerną białą zapalniczką zapałał ostatniego papierosa w życiu.

Był tylko jeden, z rękami założonymi za plecami. Stał pod jarzącą się blado lampą, na środku korytarza, tuż obok zamkniętych cel.
- Dobry wieczór. Panowie od pana Blake’a, jak sądzę? – Szkot, sądząc po wymowie „R”.
- Do rzeczy.
Potomek Williama Wallace’a wzruszył ramionami.
- Po co ten pośpiech, mamy sporo do wyjaśnienia.
- Hm?
Brytyjczyk skrzywił się już w pełni uświadamiając sobie z jak nieokrzesanym typem ma do czynienia.
- Ktoś mówi po angielsku?
- Co?
- Angielski, skur…
- Uspokójcie się obaj. Kontynuuj, sir. – prawie wyszeptał Trent.
- Blake nas wystawił. To znaczy, was.
Crowley patrzył na to, jakby czas się zatrzymał. Skąpiec wyciągnął Desert Eagle’a i wymierzył w pierś Harrisa. Papieros wypadł mu z ust w momencie wystrzału. Upadł na posadzkę nawet nie krzycząc. Pozostali stali jak skamieniali.
- Radzę wam uciekać. Chociaż i tak raczej nikomu z was się nie uda. Tak czy inaczej, powodzenia.
Razem z Ozzym runęło życie Crowley’a. Z drugiej strony czuł się, jakby z jego życia zniknął jakiś pasożyt. Przyklęknął przy nim. Narkoman oddychał. Dotknął kieszeni kurtki, która zaczynała się tlić. Kula trafiła w zapalniczkę. Nie przejmując się ogniem wyjął jej szczątki.
- Mówiłem, przynosi szczęście.
W tym samym momencie zgasło światło.
Trenta nie obchodziło jego szczęście, zostawił go samego w ciemnościach.
Nie mógł znieść myśli, że zachował się tak egoistycznie.
Znienawidził biel i jasność, samemu walcząc o przyszłość w czerni, w miejscu, gdzie lekarze bywali szaleni bardziej, niż pacjenci.
Blake przeszedł samego siebie, jego problem zostanie rozwiązany, następnych psów i młodych frajerów ma pod dostatkiem, a assasyni mają okazję sprawdzić nowicjuszy.
Pierwszy zabójca wypadł z celi od razu nieskutecznie atakując ukrytym ostrzem. Lewy sierpowy Trenta został zablokowany, ale kopniak w rzepkę już nie. Crowley potem tłukł bez opamiętania i finezji, nie przejmując się ostrzem orającym mu twarz.
Poszło mu stanowczo zbyt łatwo, nie sądził, że assasyni mogą popełniać aż takie rekrutacyjne pomyłki.

Drugi zamordował Harry’ego. Na nic zdał mu się pistolet, morderca najprawdopodobniej zaszedł go od tyłu. Popisał się także poczuciem humoru, sadzając jego truchło na krześle w recepcji. Nie mogąc powstrzymać ciekawości Trent podszedł do byłego kolegi.
Assasyn wypadł zza rogu ze zdobycznym pistoletem. Crowley zdążył schować się za krzesłem, dostał nieodżałowanej pamięci nieboszczyk.
Wściekły Trent wyleciał na zabójcę, niestety jedynym skutkiem tego był złamany nos. Poczuł ostrze między żebrami, upadł. Assasyn schował ostrze, natomiast Trent przypomniał sobie o własnej spluwie. Bezsensownie zużył cały magazynek.

Ted wychylał się z okna samochodu z poderżniętym gardłem. Uśmiechał się, choć zapewne nie czuł się wesoło. Crowley nie zdążył wyrzucić martwego ciała zza kierownicy, zemdlał, tracąc zbyt wiele krwi.

- Za słaby. Zabiłby go ten ostatni, lub ty. Dziwię się, że go nie zastrzeliłeś.
- Uciekł, względnie wygrał.
- Tylko dlatego, że jeden z uczniów błąkał się po szpitalu.
- Dajmy mu szansę. W ciemnościach widzi dużo lepiej niż nasi najlepsi ludzie. Wyjdzie z szoku, zresztą charakter i psychika działają na naszą korzyść. Kiedyś ten ćpun, teraz my uzależnimy go od siebie. Za dwa dni ma rozpocząć szkolenie.
- Jak coś pójdzie nie tak…
- Biorę na siebie odpowiedzialność.

Crowley ukończył szkolenie. Nie był wybitny, zdarzało mu się popełniać błędy, ale jeszcze nie zawiódł podczas jakiejkolwiek misji. Stara się zapomnieć o przeszłości, ale prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł.
Nie czuł się wykorzystywany, wręcz podziwiał assasynów za szansę, jaką otrzymał. Przynajmniej tak to dla nich wyglądało. Nikt nie wiedział, czy jest bezwolnym pionkiem, czy wytrawnym graczem, tylko czekającym na odpowiednią okazję.

Wygląd
Czarne włosy, okulary, płaszcz z obciętym rękawem.
Cechy szczególne 
Wrażliwość na światło białe, dzienne naturalne
Modyfikatory:
+2 do zm. wzroku w nocy
-2 do zm. wzroku w dzień.
Leworęczność
Statystyki 
Siła: 10 
Zwinność: 20  (+3)
Odporność: 6
Spostrzegawczość: 5
Siła Woli: 5
Inteligencja: 1 (+1)
Wiedza: 3
Zmysły
Wzrok: 10
Dzień 10 (-2)
Noc: 10 (+2)
Słuch: 8
Dotyk: 5
Smak: 3
Węch: 4
Umiejętności 
Perswazja: 7
Szermierka: 4
Strzelectwo: 2
Techniki ogólne 
Ittouryuu: 7
Techniki własne 
-

Offline

 

#19 2010-02-20 19:29:53

 ark0n

Sadysta

Zarejestrowany: 2009-07-05
Posty: 479
Punktów :   
Lvl: : 2
Exp: : 180

Re: Wątek do akceptacji

hmm akceptuję ale proszę innego moda/admina bądź gm'a o potwierdzenie.

Offline

 

#20 2010-02-20 19:42:43

yunalaska

Administrator

13684266
Zarejestrowany: 2009-07-03
Posty: 324
Punktów :   
Lvl: : 2
Exp: : 100

Re: Wątek do akceptacji

agreed xD

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plpokemonmistrzgry zaproszenia-slubne24.eu zaproszenie-komunia.eu