Devil Hunters PBF

Wejdź do świata który przetrwał apokalipse... Wejdź do świata w którym ludzkość została prawie zgładzona... Wejdź do świata w którym rządzą wampiry, wilkołaki i inne potwory... Wejdź do świata w którym liczy się tylko przetrwanie...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2009-09-25 13:21:13

 ark0n

Sadysta

Zarejestrowany: 2009-07-05
Posty: 479
Punktów :   
Lvl: : 2
Exp: : 180

Twórczość ark0n'a

Miałem sen , widziałem w nim ją . Wysoka z czarnymi kręconymi włosami , błękitno-szarymi oczami . Odziana była w czarną suknię , która idealnie kontrastowała z jej aksamitną skórą . Po jej lewym ramieniu spływały strużki krwi , postanowiłem przyjrzeć się temu dokładniej . Przyglądając się płynącej krwi zobaczyłem szpony wbite w jej ramię . Należały one do kruka, ogromne czarne ptaszysko siedziało na  śnieżnobiałym ramieniu swojej pani. W jego dziobie coś błyszczało , był to złoty kluczyk. Swe piękne i delikatne dłonie trzymała za plecami , nie zauważyłem nawet kiedy je wyjęła ponieważ byłem tak zaabsorbowany jej wyraźnie zarysowanymi kształtami . Patrząc na jej piękne oblicze , nie dostrzegłem chwili w której wylądowałem na moście . Wokół mnie rozpościerała się pustka . Jedyną rzeczą , którą wyraźnie dostrzegałem był most . Po oby dwóch stronach mostu była gęsta mgła , kiedy obróciłem się na pięcie nie mogłem ujrzeć drugiego końca mostu na , którym obecnie stałem . Postanowiłem spojrzeć więc w poprzednim kierunku . Ona lewitowała nad mostem uśmiechała się do mnie , z jej zranionego ramienia przestała wyciekać krew, kruka także nie było widać. Zaczęła kierować się ku majaczącemu we mgle kształtowi. Podążyłem za nią to był jakiś impuls zresztą co innego mogłem uczynić .  Szedłem przed siebie , ona była przede mną wyglądało na to , że chce mi coś pokazać . Szedłem dalej i dalej, zanurzając się  coraz głębiej i głębiej w odmętach mgły.  Nie mam pojęcia ile kroczyłem pośród mgły czas jakby stanął w miejscu sekundy trwały minuty, a minuty trwały godziny . Wreszcie powietrze zaczęło robić się rzadsze a przede mną ukazała się wysoka , ogromna i majestatycznie wyglądająca wieża . Była piękna na swój dziwny sposób na jej górze powiewała flaga na, której wytrawione zostały dziwne runy , miała ona pięć pięter na samym dole były masywne drzwi wykonane z hebanu wzmocnione złotem .
- To jest wieża Nyo-mir No kiedyś tu odbywały się spotkania Pradawnych Władców . Tu zostały pochowane ich bronie, które służyły do ochrony tego kraju .-jej czysty głos wręcz hipnotyzował mnie .
- Po co mnie tu przyprowadziłaś jaki masz w tym cel i kim ty jesteś . – odezwałem się nieco zdrenowanym głosem .
- Za trzy lata twój kraj zaatakuje inny kraj .  Spokój wojowników, pradawnych władców tego państwa zostanie zakłócony a oni zostaną wyrwani ze snu jeśli obca władza dotrze do tego miejsca a wtedy przebudzą i się zniszczą cały ten kraj a potem go odbudują ponownie .  Dlatego wezwano cię tutaj otrzymasz ode mnie broń , przy której pomocy zalejesz ten kraj krwią twoich wrogów o to wręczam tobie Ognisty Szpon i Lodowe Ostrze . – po wypowiedzeniu tych słów drzwi jakby rozpłynęły się .
    Weszła do środka wieży, szła tak pewnie jakby nie widziała tej ciemności która ukazała się mym oczom. Po chwili wyszła z orężem w dłoniach w lewej dłoni dzierżyła jednoręczny miecz o czerwono krwistym ostrzu, prawej dłoni zaś spoczywał miecz tych samych wymiarów lecz o ostrzu białym niczym lód .
- Oddaje w twe ręce Nis Amir’a i Kerth Certin’a młody wojowniku imieniem Rakon na twe barki złożony został los twej ojczyzny, pamiętaj o jednym … Jeśli zawiedziesz kraj zwany Nos Amir przestanie istnieć .- Szybkim ruchem podeszła do mnie, zdjęła moją  koszulę nie wiedziałem co się dzieje jej uroda hipnotyzowała tak iż nie mogłem się poruszyć . W pewnej chwili odsunęła się ode mnie i wróciła do mieczy . – Wyciągnij swe ręce przed siebie, teraz podpiszesz kontrakt ja dam ci broń ty ofiarowujesz nam swoje życie jeśli dopuścisz do naszego przebudzenia odbierzemy to co nam się będzie należeć a razem z twoja egzystencja zabierzemy tysiące innych ludzi.
Wyciągnąłem ręce bo co innego mogłem zrobić. Sprawnym ruchem wyrwała oba miecze z ziemi a w następnej chwili już znajdywały się one w moim ciele lewa ręka paliła mnie jakby ognie piekielne na niej tańcowały za to prawa zaś trzęsła się nie mogłem wytrzymać z zimna straciłem czucie w całym moim ciele i tylko mogłem przyglądać się runom, które wytrawiły się na moich ramionach .- Trzy lata tyle masz czasu  na przygotowanie .
    I nagle wtedy, wszystko zaczęło się rozmazywać moja głowa zaczęła boleć niewyobrażalnie jakbym miał zaraz paść. Straciłem przytomność kiedy obudziłem się byłem w swoim pokoju . I to by było na tyle.
- I co chcesz ode mnie, po co opowiadasz mi swój sen jaki w tym masz cel. – Słowa te należały do starszego mężczyzny ubranego w karmazynową koszule i czarne spodnie. Kiedy myślał jego twarz przybierała wyraz charakterystyczny dla filozofa. Z swoimi białymi włosami wyglądał niczym mag z starych legend a jego czarne oczy spoglądały na rozmówcę uważnie obserwując go. Chłopak ubrany był w czarną jedwabną koszulę i czarne spodnie. Był wysoki miał oczy koloru błękitnego, jego włosy barwy zbliżonej do złota .
- Ale wiesz nurtuje mnie jedna rzecz  czy to był naprawdę sen, a  może jednak to było coś więcej – Podwinął  swoje rękawy i w tej chwili oczom starca ukazały się wytrawione runy .-
Co od Pana chce ? Jest Pan byłym ministrem finansów a ja potrzebuje dobrego syndykatu i ja i ty dobrze wiemy, że Darwis Santor jest jedyną osobą która może mi pomóc .
- Santor Darwis powiada Pan?  Dawno temu już nie słyszałem takiego nazwiska i imienia. Ja nazywam się Terwis Sirwatn.
- Tak nazywa się Pan. Ale ja wiem jak nazywał się Pan kiedyś i potrzebuje pana pomocy. Rozumiem że może być to kłopotliwa prośba ale wsypali cię nie możesz być już ministrem handlu ale w syndykacie się to nie liczy a ja potrzebuje przejąć ten kraj.
- I oczekuje Pan iż w trzy lata zdoła przejąć cały ten kraj ? Bo co bo miałeś sen, w którym pokazała ci się dziewczyna nie dorzeczne mam dla czegoś takiego życie ryzykować? Dla głupiego snu mam obudzić starego siebie, takiego bezlitosnego przed którym dzieci uciekają? Daj mi dowód, inny niż te poparzenia na rękach.- Powiedział głosem wręcz rozkazującym pełnym arogancji.
- Dowód, powiadasz inny dowód Nis Amir i Kerth Certin inny potrzebujesz .- Rakon wyciągnął ręce przed siebie a jego twarz była skupiona, w pokoju dało się wyczuć zmianę ciśnienia i powiew zimnego wiatru . Nagle wokół chłopaka utworzył się niebiesko-czerwony krąg. Jedna jego dłoń przybrała kolor ogni piekielnych a na jej środku pojawiła się mała kula ognia, druga zaś miała barwę lodu i wyrósł na niej sopel.
- Przestań wierzę ci tylko uspokój się już.- Santor krzyknął pełen przerażenia, nie chodziło mu o lód czy ogień ale twarz chłopaka była straszna. Jedno oko wyglądało jakby płonęło i drugie zaś zamrażało a grymas na jego twarzy towarzyszący temu potrafił by przerazić nawet najgorszego bandytę.- Już przestań wierzę ci. O ile się nie mylę jest pan właścicielem tylko tego jednak punktu przeładunkowego prawda?
- W istocie na razie nic ale to się zmieni.- Powiedział wyglądając już normalnie, chłodnym głosem.
- Iloma zaufanymi osobami pan dysponuje takimi, którzy nie boją się wybrudzić rąk krwią?
- Ja, Resev, Gostax, Omnia, Kordis i Zexod Diabelski Miecz. Razem szóstka.
- Jak przekonałeś Zexoda?
- Obietnica, złożona przyjacielowi w pewnym miejscu.
- Dobrze, zakładam że żadnej większej sumy pieniędzy nie posiadasz? Pożyczę ci moje na początek, najważniejsze to przejąć tą dzielnice mając dzielnice portową można stawiać warunki grubym rybom. Zaczniemy od tego iż potrzeba nam nowej siedziby mam nadzieje, że twoi ludzie coś umieją niech przez tydzień wszyscy ćwiczą po upływie tego czasu wrócę tu z planem i kasą potrzebną na start i wtedy wszystko się zacznie . Ale najważniejsze to byś opanował tą moc.
- Dobrze, zakładam że żadnej większej sumy pieniędzy nie posiadasz? Pożyczę ci moje na początek, najważniejsze to przejąć tą dzielnice mając dzielnice portową można stawiać warunki grubym rybom. Zaczniemy od tego iż potrzeba nam nowej siedziby mam nadzieje, że twoi ludzie coś umieją niech przez tydzień wszyscy ćwiczą po upływie tego czasu wrócę tu z planem i kasą potrzebną na start i wtedy wszystko się zacznie . Ale najważniejsze to byś opanował tą moc. Teraz musimy się pożegnać, proszę mnie nie szukać ja przyjdę w wyznaczonym terminie, a więc żegnam.- Santor wstał skłonił się i wyszedł.
- Omnia! - Głos Rakona rozszedł się po komnacie.
- Słucham. - Do pokoju weszła kobieta średniego wzrostu z lekko zaciemnioną karnacją. Ubrana była w czarne skórzane spodnie i białą lnianą koszulę, na jej szyi wisiał naszyjnik z kłów.- O co chodzi? Udało się spotkanie?
Tak było dobrze pomoże nam, a teraz ja potrzebuję twojej pomocy Zexod został złapany przez najemników a nie miał przy sobie swojej broni. Nie fortunnie zostawił ją tutaj. - Wstał i podszedł do skrzyni, z której wyjął karmazynowy futerał. Na końcu futerału świeciła się złota rękojeść na jej środku widniała głowa demona. Rakon podszedł i wręczył to kobiecie.- Wiem, że go trochę gnębili więc daj mu tylko jego oręż i oswobodź go. Nie martw się o powrót on się tym zajmie. Powiedz mu, że ma zebrać chłopaków i razem udajcie się potrenować ale nie daj mu ciebie zlekceważyć, jesteś moją najlepszą zabójczynią.
    Na dworze królowała noc, z daleka słychać było wesołe głosy dochodzące z obozu najemników. DO jego wnętrza weszła skąpo ubrana kobieta z dość pokaźnych rozmiarów piersiami. Kiedy zobaczyli ją najemnicy w ich oczach pojawił się ogień żądzy.
- Przyszłam tu z rozporządzenia burmistrza mam ulżyć skazanemu przed śmiercią i włożyć ten podarek do jego grobu. Potem chłopaki wpadnę do was i się zabawimy. To gdzie on jest?
- Tam z tyłu w czarnym namiocie będziemy czekać.
- Dzięki przystojniaku. - Powiedziała i skierowała się w kierunku czarnego namiotu. Szła powolnym krokiem i czuła na sbie wzrok tych zwyrodnialców.
    W końcu dotarła do końca obozu i czarnego namiotu. Kiedy znalazła się w jego wnętrzu jej oczom ukazał się mocno poobijany i ubrudzony krwią mężczyzna. Był on przywiązany do słupa, po chwili otworzył oczy i skierował wzrok na nią.
- NIe potrzebna mi dziwka od Burmistrza, litości nie potrzebuję.
- Burmistrza na mnie nie stać.- Zbliżyła się do niego i przecięła więzy po czym szepnęła do ucha. - Jestem od Rakona i przynoszę ci twoją własność.- Wstała i cofnęła się po czym rzuciła mu biała szmatę.
- Czyżby nasz kochany przywódca pamiętał o mnie.? Ach moja broń jak mi jej brakowało.- Odwinął materiał i wyjął futerał. Szybkim ruchem wyciągnął miecz. Szerokie czarne ostrze zwężające się ku czubkowi mignęło przed jej oczami.- To możesz już iść ja idę się z nimi zabawić.
-Idziemy razem, masz zebrać chłopaków i mamy razem trenować cała szóstka.
- Ty się nie nadajesz jesteś kobietą. Nawet jeśli to rozkaz i tak nie będę brał kobiety, która nie umie zabijać. Chyba że się mylę ale nie wydaje mi się tak.
- Ostrzegał, że będzie tak. Chcesz żebym udowodnią swoją wartość. Zabij tylko jednego łucznika a pokażę ci co potrafię.
- Eh nawet nie potrafisz zabić jednej osoby bez broni. Co jest z wami. Poczekaj tutaj a ja ich zabiję a potem wracaj i posprzątaj czy co tam potrafisz.
- Wyjdę tam i udowodnię ci co potrafię. Gdyby nie to, że nie miałam nikogo zabijać do uwolnienia ciebie wszyscy dawno by już nie żyli. Nie jestem jakąś tam dziwką a zabójczynią "Dwóch Kręgów". I mimo to, że ci się to nie podoba mam z tobą trenować.- Po wypowiedzeniu tych słów zdenerwowana wyszła z namiotu. Po chwili na dworze dały się słyszeć krzyki mordowanych osób.
- Jaka nerwowa ta mała, może być z niej pożytek teraz trzeba się im odpłacić.
    Zexod wyszedł na zewnątrz i zobaczył ją walczącą przeciw trzem i rzecz której ona nie mogła zobaczyć , kto zakradał się do niej od strony pleców."Chyba jej pomogę. sama nie da rady". Rzucił się w bieg i dorwał czwartego napastnika, po chwili na jego czarnym mieczu pojawiła się czerwona struga. Następnie wybrał tego na prawo od niej i odciął mu głowę. Kobieta nie była taka słaba zabiła dwóch, pewnie i dałaby radę z cała trójką.
- Idziemy po Resev'a pewnie jest gdzieś w lesie i poluje na kupców.
- Resev... ten Resev? Resev Nocny Łowca? Skąd go znacie?
- Skąd ? Ja, Resev, Gostax, Kordis i Rakon, Nasi rodzice zginęli podczas pierwszej bitwy z Mor"gekami. Wszyscy staliśmy się sierotami jako najmłodsi szukali ochrony ja byłem najstarszy, broniłem ich przed innymi. Piątka opiekunów okazała się "Legendarnymi Ostrzami". Wyszkolili nas i zostawili samych sobie. Rakon trafił tu a my się pałętaliśmy. Kiedy teraz nas potrzebuję oznacza to, że albo się wpakował w kłopoty albo szykuję się coś grubszego. Wszyscy orrócz niego staliśmy się znani. Wynaj,owano nas, zlecano nam najróżniejsze roboty.
- A w czym on się specjalizuję. Nigdy nie widziałam jak on walczy.
- On jest mistrzem walki dwoma mieczami. Jeśli Mor'gekowie zaatakuję to wezmą swoich magów.
- A u nas jest jakikolwiek mag?
- Ta... Kordis para się magią leczenia i elementów, a Gostax czarną magią i przyzwaniami . Z tego co wiem jesteś łuczniczką i walczysz sztyletami. Resev używa kuszy u kosy. Wiem, żę nie walczyłaś z nimi na poważnie. Trzeba zwiększyć twoją siłę. Co do Kordisa można opanować tylko dwa elementy, są nimi Wiatr i Ziemia on je opanował,  od razu ci mówię że dziś zaczyna się twoje życie jako pełnoprawnego członka. Inicjacja odbędzie się, tam gdzie będziemy trenować Resev pilnuje tego miejsca.

Offline

 

#2 2009-11-22 17:22:22

 ark0n

Sadysta

Zarejestrowany: 2009-07-05
Posty: 479
Punktów :   
Lvl: : 2
Exp: : 180

Re: Twórczość ark0n'a

God In the Eye

   
       - Bel! Beel! Obudź się.-  Słowa te należały do dziewczyny, była ona niska. Jej włosy, koloru czerwieni muskały twarz chłopaka śpiącego na łóżku.  Owy śpioch , był wysoki i dobrze rozbudowany miał 17 lat.
- Aleś ty głośna.- Powiedział chłopak lekko uchylając powiekę, jego błękitne oczy idealnie kontrastowały z blond włosami. 
- Oj Bel obudź się już! Zaraz zaczną przydzielać pierwszaków do pokoi.- Mówiła dziewczyna mocno targając chłopaka, który kątem oka obserwował jej „skaczące” piersi. – Wiesz czasami mam wrażenie, że specjalnie tak długo śpisz. Normalnie jakbyś chciał aby ktoś cię budził.
- A to nie wiesz? Dzień jest znacznie piękniejszy kiedy zaczynasz go od widoku podskakujących pier- Dokończył chłopak po wykonaniu uniku.-si.
- Świnia z ciebie normalnie wiesz? – Powiedziała dziewczyna kiedy on zakładał przepaskę na oko.
- Taaa. Coś słyszałem już na ten temat.-Uśmiechnął się, po czym zadał pytanie.- Wiesz co?
- Co?!- Rzuciła oburzona dziewczyna, lekko poirytowana jego nastawieniem.
- Chciałbym mieć obie gałki oczne sprawne aby móc wreszcie zobaczyć całe twoje piękno.
- Nie przymilaj się już tak. Od jutra są zajęcia trafisz teraz na trzeci rok, więc świeć przykładem. A w ogóle to skoro Aso odszedł to kto przypilnuję abyś nie rozrabiał?- Zapytała dziewczyna patrząc się na chłopaka,  który akurat wypełzł spod kołdry. Po jego skórze spływał pot.- Czasami normalnie mam ochotę cię schrupać wiesz?
- Ale, ja nie szukam partnerki na dłużej niżjedną noc. – Rzucił chłopak podszedł i pocałował ją w policzek.- Zresztą Sakura znasz mnie i wiesz doskonale jaki jestem.
- Tak i gdybym mogła cię zmienić, zrobiłabym to dawno. Eh, najlepsze ciacho pośród trzecioklasistów, a nie ma dziewczyny ty się  chłopie marnujesz. – Rzuciła bezradna.
- Widzisz, przynajmniej będę mógł powyrywać sobie trochę świeżych. – Rzucił uśmiechając się łobuzersko.
- A właśnie Aso kazał ci przekazać, że odkąd jego tu nie będzie wielu seniorów będzie chciało cię zwerbować do swoich ugrupowań albo po prostu  sprać cię.
- Wygląda, że zapowiada się zabawa. – Rzekł, a jego oko przybrało kolor stali.- A teraz wyjdziesz czy mam przebierać się przy tobie?
- Hm, a wstydzisz się czegoś?- Zapytała z nutką ironii w głosie.
- Nie, tylko czy aby to wypada? Seniorka w pokoju trzecioklasisty na dodatek takiego, który akurat się przebiera?
- Masz mnie.- Wstała z gracją po czym wyszła z pokoju.
Chłopak stanął przed szafą i otworzył hebanowe drzwiczki, z wnętrza wyjął białą koszulę i czarne spodnie oraz czystą bieliznę. Ubrał bieliznę i założył spodnie, były trochę za luźne więc założył też pasek. Nie był to jednak taki zwykły skórzany pas, jego sprzączka była srebrna i grawerowana. Przywdział białą koszulę i zapiął ją, na wszystkie oprócz dwóch ostatnich górnych guzików. Kiedy już ubrał się, posłał swoje łóżko. Następnie pozbierał rzeczy leżące na ziemi. Akurat gdy miał wychodzić coś zjeść ktoś zapukał.
- Belphegorze? – Głos był niski,należał najprawdopodobniej do pana Smythe’a, który przydzielał nowych do pokoi.- Belphegorze Sarazar jesteś tam?
Chłopak poprawił ręką szybko fryzurę i podszedł do drzwi. Kiedy je otworzył jego oczom ukazał się dobrze znany wizerunek pana Smythe’a oraz jakiegoś młodzieńca.- W czym mogę służyć proszę pana?- Zapytał się grzecznie.
- Oto Micheal Dante Darkwing, od dziś będziesz się nim opiekował. – Rzucił niezbyt zadowolony mężczyzna.- Rada uznała, że jeśli będziesz musiał się kimś opiekować to złagodniejesz. A nie chcą cię przydzielać do seniora, bo byłoby to ryzykowne.
- Ależ oczywiście postaram się o niego dobrze zadbać. Wchodź Micheal.- Powiedział i wykonał zapraszający gest.
- A więc zostawiam go pod twoją opieką.- Powiedział nauczyciel i odszedł a za nim zamknęły się drzwi.
Blondyn zaczął obserwować współlokatora, siwowłosy chłopak cały czas milczał na dodatek wydawał się roztaczać wokół siebie smutną aurę.- A więc przybyłeś tu aby zostać magiem? Czy może wolisz dzierżyć miecz w dłoni?
- Magiem, a w ogóle mów mi Dante, ale i tak nie jestem zbyt towarzyski więc będziemy rzadko rozmawiać.
- Nie przeszkadza mi to. Wiesz cokolwiek o klanach lub stowarzyszeniach w tej szanowanej szkole?
- Słyszałem coś, że uczniowie łączą się w grupy.
- Tak dobrze słyszałeś, dam ci możliwość wyboru albo znajdziesz sobie jakiś klan albo dołączysz do naszego. Nie jest możne liczny, ale nie jest też i słaby. Podczas zajęć są krótkie przerwy na dotarcie do sal i jedna długa godzinna w całym dniu gdzie można robić się co chce. Zresztą jak wyrwiesz sobie jakąś drugoklasistkę to ona ci pokaże uroki tutejszych przerw.
- Ja? Mnie żadna nie będzie chciała. Jestem słaby, mag pewnie też będzie ze mnie marny.- Powiedział chłopak, w jego głosie było brak pewności siebie.
- Z magią pomoże ci Sakura, nie bój się. A właśnie zaraz zbliża się długa przerwa to najlepsza okazja abyś poznał członków mojego klanu. A w sumie to tylko Sakurę bo ona została. To idziemy na spacer.
-Ok.- Odpowiedział chłopak.

    Przed ruinami wieży stali uczniowie, wśród nich dało zauważyć się kilka uczennic. Dziewczyny lepiły się do trzecioklasistów w purpurowych płaszczach. Ich twarze zdobiły rysunki zaś na pelerynie był wymalowany złamany krucyfiks. W ich kierunku szła dziewczyna miała czerwone włosy  i była niska.- Co wy tu robicie?- Zapytała się gdy doszła do ruin.
- A ty tu co robisz?- Zapytał się jakiś młodziak, który nie zauważył czarnego płaszcza na plecach dziewczyny.
- Odnoś się z szacunkiem do seniorów co? A teraz powiedzcie mi co wy tu robicie?- Zapytała się jeszcze raz.
-Ten teren teraz należy do Upadłych.- Powiedział jakiś trzecioklasista.
-Tak? A kto dał ci prawo o tym decydować!- Zapytała zdenerwowana.- Wiesz w ogóle czyj to był teren?
- Ja dałem prawo mu o tym decydować, Aso już nie ma a ty nie masz gdzie się schować.- Przed dziewczyną stanął wysoki chłopak jego twarz była poorana bliznami, na jego pelerynie widniał złamany krucyfiks.
- Myślisz, że skoro Aso nie ma to nie damy sobie rady? Myślisz, że skoro go nie ma to możesz mnie bezkarnie obrażać albo  zabierać nasz teren?- Pytała dość mocno zdenerwowana.
- A co ty możesz poradzić, Aso odszedł zostałaś ty i  ten trzecioklasista na którego będzie polować połowa seniorów. Nie ma już kogoś do kogo będziesz mogła pobiec z płaczem albo za kim się schować. Chłopaki kto chce zabawić się z dziwką Aso’a?- Zapytał przywódca.
-Raziel, uważaj sobie bo stanie ci się krzywda. Zabawić ze mną?- Zapytała zaszokowana.
-Wiesz ilu z tych chłopaków chciałoby cię przelecieć by zrobić potężnemu Aso na złość?- Zapytał się uśmiechając.
W tym czasie w stronę ruin szedł wysoki blondyn z czarnym futerałem na plecach oraz siwowłosy chłopak.
- Coś się chyba dzieje.- Rzekł Bel.
- A co mnie to.- Odpowiedział towarzysz.
Pojawili się przed wieża  akurat kiedy jacyś uczniowie mieli rzucić się na dziewczynę. Upadli spoglądali na nich z ciekawością szczególnie na blondwłosego.
- A tyś kto?- Zapytał się jakiś młodziak.
- Sakura co się tu dzieje?- Zapytał się blondyn ignorując młodziaka.
- Nic, prawda panowie?- Zapytała odprężona dziewczyna.
-Jak to nic dziwko zaraz cię ze….- Chłopak nie skończył mówić gdyż jego szyi dotknął kawałek metalu.- Co ty kurwa robisz?
- A więc co tu się dzieje?- Powtórzył pytanie blondyn.
- O patrzcie czy to nie sławna grupa Emblemat Boga?- Głos dobiegł od przywódcy, który stał blisko dziewczyny.- Szkoda, że nigdy nie mogłeś walczyć bo twoją dupę zawsze Aso ochraniał. Ale cóż jak cię pokonam i zdobędę twój znak przynależności uczyni mnie to sławnym.
- Raziel z Upadłych prawda?- Zapytał się blondyn.
- Tak to ja. Najpierw cię pokonam a potem moim chłopcy zabawią się z byłą dziewczyną Aso.
-Bel, przestań nie wolno ci!- Zaczęła krzyczeć Sakura.- Aso, kazał mi ciebie pilnować błagam nie walcz. Oni niedługo wrócą do tego czasu sam dam radę.
- Jacy oni?- Spytał Raziel.
- Wyjmuj broń.- Rzucił chłopak po czym stanął w pozycji ataku, katanę dzierżył w lewej ręce.
- Jesteś tylko popychadłem ty nawet nie umiesz walczyć!- Rzekł Raziel.- Ale przyjmuję wyzwanie. Mój topór.- Rzekł a po tych słowach jego ludzie przynieśli wielki dwuręczny topór całe ostrze było koloru karmazynu niczym krew.- Ja chcę twojego emblematu a twoja stawka?
- Przeprosiny Sakury i rozwiązanie Upadłych.- Rzucił chłodno chłopak.- Co ty na to?
- Obyś tylko nie złamał słowa, nie mogę się doczekać aby zobaczyć twój symbol w mojej kolekcji.
- Abyś się nie zdziwił.- Powiedział zimno blondyn.
    Stanęli na polanie, wokół nich utworzył się krąg z widzów, ich polem walki był okrąg o promieniu 5 metrów. Blondyn schował katanę do sayi, którą przypiął do swojego pasa. Pewnie złapał rękojeść i szykował się do ataku. Jego przeciwnik stał wyprostowany topór był większy od niego, jednak on także trzymał pewnie są swoją broń. Jego ręce były zaciśnięte na drzewcu. Pomiędzy nich upadła biała chustka, która okazała się być znakiem do rozpoczęcia. Czarnowłosy zarzucił sobie topór na ramię i ruszył do ataku, biegł prosto przed siebie. Kiedy znalazł się naprzeciw blondyna z impetem zamachnął toporem tak jakby zamierzał przeciąć przeciwnika. Blondyn spokojnie wyciągnął katanę z sayi i chwycił ją oburącz. Zablokował atak przeciwnika i zaprał się nogami tak aby stać pewniej. Czarnowłosy był pewny siebie kiedy atakował czy bronił się jego oblicze nie zmieniało się, jednak u jego przeciwnika zaszła zmiana kiedy chwycił katanę jego błękitne oczy zaczęły wyglądać niczym stal. Przeciwnik odskoczył i zaczął szykować się do kolejnego ciosu. Blondyn stał spokojnie, powoli i miarowo oddychał. Kiedy przeciwnik ruszy ł na niego wtedy zamknął oczy. *Pamiętaj to czego cię uczyłem zaatakować jest łatwo, ale pokonać kogoś to już sztuka.* Kiedy otworzył oczy wykonał skok, mijając przeciwnika przeciął w pół drzewiec od jego topora. Kiedy blondyn wylądował schował katanę do sayi.
- Pamiętaj, dałeś słowo.- Rzekł blondyn, do przeciwnika który zaczął się trząść.- I co młody chcesz tu należeć? Chcesz otrzymać Emblemat Boga?
Dante przez chwilę stał nie mogąc uwierzyć w to co zobaczył, kiedy się otrząsł odpowiedział.- No jasne.
- Sakura idziemy.- Blondyn ruszył każdy ustępował mu drogi a chłopak i dziewczyna szli za nim.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pltekst-zaproszenia-na-komunie.eu www.transport-zwlok.com.pl Superkot.pl